Marcin Tomaszewski – www.rgltr.pl http://www.rgltr.pl Regulator. Wejdź. Przeczytaj. Wed, 11 Jan 2017 00:43:56 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.4.7 NAJLEPSZE ZAGRANICZNE SINGLE 2016 http://www.rgltr.pl/najlepsze-zagraniczne-single-2016/ http://www.rgltr.pl/najlepsze-zagraniczne-single-2016/#respond Wed, 11 Jan 2017 00:31:11 +0000 http://www.rgltr.pl/?p=2121 Kaytranada ft. Craig David – Got It Good [playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE] Ta-ku ft. Wafia – Meet In The Middle [playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE] Blood Orange – Best To You [playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE] SBTRKT ft. The Dream – GOOD MORNING [playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE] GTA ft. Vince Staples – Little Bit of This [playlista […]

Artykuł NAJLEPSZE ZAGRANICZNE SINGLE 2016 pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
Kaytranada ft. Craig David – Got It Good

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Ta-ku ft. Wafia – Meet In The Middle

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Blood Orange – Best To You

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

SBTRKT ft. The Dream – GOOD MORNING

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

GTA ft. Vince Staples – Little Bit of This

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Kanye west – Ultralight Beam

 [playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Bruno Mars – 24K Magic

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Sampha – Blood On Me

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Moderat – Reminder

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

J.Cole – Change

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Gold Panda – Chiba Nights

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Chance the Rapper – All We Got

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Run The Jewels – Legend Has It

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Domo Genesis ft. Anderson.Paak – Dapper

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Gallant ft. Jhene Aiko – Skipping Stones

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

 D.R.A.M. – Outta Sight

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

ZHU – In the Morning

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Shura – Nothing’s Real

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Frank Ocean – Pink+White

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

The Avalanches – Because I’m Me

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Nao – Girlfriend

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Solange ft. Sampha – Don’t Touch My Hair

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Childish Gambino – Redbone

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Skepta – Lyrics

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Christian Loffler ft. Mohna – Vind

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Alicia Keys – In Common

Alicia Keys potrafi zaskoczyć mimo, że nie zawsze całe jej albumy są udane. W przypadku „In Common” wszystko od początku do końca jest tak, jak powinno być. Przepiękny głos w delikatnej oprawie muzycznej. Bez zbędnych ozdobników. Najpiękniejsza Alicia jaką tylko można sobie wyobrazić.

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Jamilla Woods – Heavn

Jamila ze swoim albumem zajęła 3cie miejsce z naszym zestawieniu najlepszych albumów roku. W swojej recenzji podkreślałem niezwykłą lekkość przekazywania ciężkich tematów (głównie śpiewa o rasizmie i dyskryminacji), oraz to że ogromną wagę przywiązała do warstwy muzycznej tworząc ze swojego manifestu wyjątkowo zwiewne kompozycje. Heavn jest tego najlepszym przykładem, a słuchać można bez końca.

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Chairlift – Moth To The Flame

To co pomiędzy całkiem przyzwoite utwory z płyty „Moth” wrzucili Chairlift jest niesamowite. „Moth to the Flame” to wzorowo skomponowany singiel, którego nie tyle słucha się z przyjemnością, co buja przy nim, tupie nogą, nuci pod nosem i kiwa głową. Strzał w dyszkę!

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Jorja Smith – Where Did I Go?

Gdy padają pytania o największe nadzieje roku 2017, to w większości przypadków pada nazwisko Jorja Smith. Gdy w styczniu’16 wrzucała do sieci swój pierwszy utwór pracowała jeszcze w Starbucksie. Zaledwie 12 miesięcy później zajęła 4 miejsce w prestiżowym plebiscycie BBC Sound of 2017. „Where Did I Go” jest piękną zapowiedzą wielkich rzeczy.

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Jones – Melt

Urzekająca JONES w końcu uraczyła nas swoim albumem. A na nim „Melt”, który jest kawałkiem idealnie skrojonego popu. Tym samym JONES dołącza do naszego zestawienia najbardziej pożądanych damskich wokali 2016 roku!

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Jessy Lanza – It Means I Love You

Na „Oh No” Jessy Lanza upchnęła mnóstwo charakterystycznych utworów. Ale „It Means I Love You” jest chyba najbardziej charakterystycznym z nich. Hipnotyzujący, wybijany przez automat rytm i zmodyfikowany do absurdalnych kształtów wokal jest świetnie wbijającym się w głowę muzycznym motywem. Totalny obłęd!

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Danny Brown ft. Kendrick Lamar, Ab-Soul, Earl Sweatshirt – Really Doe

Nie dość, że nagrał jeden z najlepszych rap-albumów w ubiegłym roku to jeszcze do singla zaprosił sobie prawdziwy dream team. Nawet bez słuchania widząc, że w jednym tracku są Brown, Kendrick i Earl Sweatshirt można już być pewnym, że będzie sztos. Nawet Ab-Soul siada. Nieprzypadkowo jest przez wielu uważany za singiel roku.

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Leyya – Butter

Prosto z Wiednia dotarły do nas electro-popowe dźwięki najlepszego sortu. Eksperymentalne połączenie melancholii z agresywnym i rytmicznym podkładem sprawia, że „Butter” szybko dociera i zostaje w naszej głowie. Po sukcesie tego singla, zespół zapowiedział nowe rzeczy na rok 2017 – czekamy z niecierpliwością.

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Anderson .Paak – Come Down

To, że Anderson .Paak zagarnął sobie wszystko, co było do zdobycia w 2016 roku – to pewne. Pośród wszystkich utworów pojawiło się tak dużo potencjalnych singli, że można z nich zrobić kolejny TOP. Jest jednak jeden, zdecydowany zwycięzca. „Come Down” z T.I. z niesamowicie zaraźliwym rytmem. Pewniak na każdej, szanującej się playliście.

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Miguel – Cadillac

„Cadillac” jest jedną z perełek ścieżki dźwiękowej do muzycznego serialu „The Get Down” od Netflixa. A kto inny, jak nie sam Miguel mógłby stworzyć tak uzależniający singiel? „Heaven’s in the backseat of my Cadillac” – tę frazę z pewnością sporo osób będzie nucić pod nosem jeszcze przez długi czas.

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

DJ Shadow ft. Run The Jewels – Nobody Speaks

Można narzekać, że Killer Mike zawsze rapuje tak samo, ale skoro robi to tak skutecznie to po co to zmieniać? Kolaboracja stworzona na potrzeby albumu DJ Shadowa okazała się strzałem w dziesiątkę, powstał jeden z najlepszych singli roku w dodatku z najlepszym klipem a.d.2016!

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Banks – Gemini Feed

Jeden z singli zapowiadających świetne wydawnictwo „The Altar”, które pokazuje dojrzałe i bardzo kobiece oblicze BANKS. Stonowane początkowo dźwięki przeobrażają się w dynamiczne, elektroniczne zacięcia z mocnym tekstem na dokładkę. Banks pokazuje pazury, a drapie nimi skutecznie!

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Mac Miller ft. Anderson.Paak – Dang

Tyle było odsłon Andersona Paaka w tym roku, że trudno to ogarnąć – było solo, NxWorries i kilkanaście featów. Jednak wersją, którą zostaliśmy kupieni jest gościnny występ na płycie Maca Millera „The Divine Feminine”. A że śpiewany rap wychodzi Millerowi równie wdzięcznie, to dzięki temu powstał najlepszy letniaczek ubiegłego roku.

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Bonobo – Kerala

Simon Green wraca w najlepszej formie! Rewelacyjna, mocno wkręcająca się kompozycja, a do tego nie mniej pokręcony teledysk. A wszystko to zapowiada nowy album Bonobo „Migration”, który ma ujrzeć światło dzienne lada dzień. Ta wybitna postać wcale nie ma jeszcze ochoty na oddanie komukolwiek piedestału w Ninja Tune! Jeśli całe LP będzie na poziomie singla, to kolejny raz już w styczniu będziemy mieli kandytata do czołówki podsumowań roku.

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

Beyoncé – Formation

Najgłośniejszy singiel „Lemoniady” od Beyonce. Esencja płyty, ściana klików i głębokich basów. Podium należy do Bey, która pokazuje swoje prawdziwe oblicze udowadniając, że z nią się nie zadziera. Szalony, zaskakujący singiel, w którym z opanowaniem i minimalizmem zderza się różnorodność i… ujadanie! W „Formation” jest niespotykana lekkość, flow i zero przypadku. Po prostu sztos! Zasłużone pierwsze miejsce!

[playlista SPOTIFY] [playlista YOUTUBE]

 

Artykuł NAJLEPSZE ZAGRANICZNE SINGLE 2016 pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
http://www.rgltr.pl/najlepsze-zagraniczne-single-2016/feed/ 0
NAJLEPSZE ZAGRANICZNE ALBUMY 2016 http://www.rgltr.pl/najlepsze-zagraniczne-albumy-2016-2/ http://www.rgltr.pl/najlepsze-zagraniczne-albumy-2016-2/#respond Tue, 10 Jan 2017 18:59:58 +0000 http://www.rgltr.pl/?p=2132 Glass Animals – How to Be a Human Being Rok 2016 był zdecydowanie rokiem wyraźnych nawiązań do popkultury lat 80′, 90′. Powrót The Avalanches, genialny serial „Stranger Things” nawiązujący do familijnych produkcji SF spod znaku Stevena Spielberga, czy… Glass Animals! „How to Be a Human Being” okładką i zawartością nawiązuje do produkcji telewizyjnych tamtych czasów. […]

Artykuł NAJLEPSZE ZAGRANICZNE ALBUMY 2016 pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
Glass Animals – How to Be a Human Being

Rok 2016 był zdecydowanie rokiem wyraźnych nawiązań do popkultury lat 80′, 90′. Powrót The Avalanches, genialny serial „Stranger Things” nawiązujący do familijnych produkcji SF spod znaku Stevena Spielberga, czy… Glass Animals! „How to Be a Human Being” okładką i zawartością nawiązuje do produkcji telewizyjnych tamtych czasów. Zaczynając od prześmiewczej okładki, kolorowej, prezentującą „typową rodzinkę” tego okresu czy zerkając na tracklistę z serialowym „Season 2 Episode 3”. W każdym razie trzeba sobie powiedzieć wprost: Glass Animals stworzyli wspaniały album wypełniony niezaprzeczalnymi hitami. Bez skomplikowanych nawiązań i zbędnego patosu. Po prostu z przyjemnymi utworami, których nie sposób nie kojarzyć, jak rozpoczynający krążek „Life Itself” czy bezkonkurencyjne „Youth”. Mają też talent do tworzenia zapadających w pamięć melodii, jak w „Mama’s Gun”, po usłyszeniu których trudno będzie to „gwizdanie” wyrzucić z głowy. A dla wytrwałych, doskonałe „Agnes” na sam koniec krążka. „ZABA” z 2014 roku odkryło przed światem niesamowitych Glass Animals. „How to Be a Human Being” zdecydowanie potwierdza ich pozycję! [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

Rihanna – Anti

Spójrzmy na cztery albumy wstecz Rihanny. Żaden z nich nie mógłby się znaleźć w naszym zestawieniu nie tylko ze względu na naszą ignorancję komercyjną, ale szczerze przeciętny poziom kompozycji. Ale Rihanna zadaje się z odpowiednim towarzystwem i widzi, że skoro Kanye, Beyonce, Drake, Kendrick czy Miguel robią rzeczy bardziej ponadczasowe niż szybki pieniądz i recenzja 5/5 w Bravo (chociaż wiadomo jak jest). Dlatego wypuściła ANTI, które już nie jest tak cukierkową płytą. Pokazała, ze potrafi poruszać się wśród mroczniejszych, nieoczywistych bitów i momentami szalonych zestawień. Już sam początek krążka to zwiastuje poprzez zaproszenie do „Consideration” uznaną w środowisku wschodzących artystek SZA. A pomijając oczywiste hity, które mogą lecieć w komercyjnych rozgłośniach („Kiss it Better”, „Work”, które wciąż są słuchalne), to zaserwowała nam naprawdę ciekawe kompozycje. Porywające „Desperado”, pulsujące, niezwykłe „Needed Me” i zapadające w pamięć „Same Ol’ Mistakes”. Strzał w dziesiątkę (no, może w 9.5)! Na dodatek album nie jest oceniany tylko w kontekście poprzednich wydawnictw, ale naprawdę jest bardzo dobrą produkcją. [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

ANOHNI – Hopelessness

Wszyscy oczekiwali występu Anohni na Off Festivalu, jednak choroba tym razem ją pokonała. A szkoda, bo to mógł być jeden z najciekawszych występów festiwalu. Szczególnie po świetnie przyjętym krążku „Hopelessness”. To dzieło, do którego swoich sił produkcyjnych dołożyli Oneohtrix Point Never i Hudson Mohawke. Antony Hegarty, wcześniej lider projektu Antony and the Johnsons przeszedł ogromną metamorfozę przychodząc z nowym projektem odchodzącym od starych założeń muzyki instrumentalnej, patetycznej, wręcz teatralnej. Teraz jako Anohni zanurza się w elektronicznym dance-popie, w którym porusza ważne problemy społeczne. Od polityki, przez zniszczenie środowiska po sferę uczuć i tożsamości. „Hopelessness” to dzieło skomplikowane z jednej strony, a z drugiej zdumiewająco łatwo przyswajalne, chociaż pierwsze zderzenie z krążkiem może nie być najprostsze. Niektóre utwory pokazują jeszcze pozostałości po poprzednich dokonaniach artystki w sposób nieoczywisty, jak „I Don’t Love You Anymore” czy „Obama”. Jednak wdarło się tutaj sporo nowoczesności i przebojowości. Mocnych, elektronicznych uderzeń, nieco brudu i narastającego napięcia. To nowy rozdział dla Anohni, a dzięki formie prezentowanej na „Hopelessness” jest ogromna szansa, że jej przekaz trafi do szerokiego grona odbiorców. A to nierzadko wartości, które należy pielęgnować wbrew pędowi i znieczulicy obecnych czasów. [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

The Range – The Potential

Ponad trzy lata temu The Range został doceniony za swój album „Nonfiction”. W minionym roku stworzył więcej, niż można było się spodziewać. Dwa albumy i film dokumentujący powstawanie krążka „Potential”. Za nim bowiem kryje się nieco dłuższa historia. The Range, czyli James Hinton, przekopywał odmęty sieci w poszukiwani ciekawych sampli wokalnych i dźwiękowych. Okazało się, że niemal cały krążek został stworzony ze zlepków filmów z YouTube. Sieć jest przepełniona milionami klipów. Przy większości z nich łatwo wcisnąć przycisk „dalej”. Niektóre obejrzysz do końca bez refleksji. Ale James zadaje pytania: kim są ci ludzie? Jakie są ich historie? Pokazał niesamowite opowieści o zwykłych ludziach, którzy na co dzień prowadzą normalne życie. Popołudniami zaś oddają się swoim pasjom. Dzięki temu każdy z nich mógł zaistnieć choć na chwilę. Znając tę historię można spojrzeć na krążek z nieco innej perspektywy. Kruddy Zak wypowiadający monologi na „Copper Wire” targany jest trudnym życiem w niebezpiecznych dzielnicach miasta. Kai, niczego nieświadoma amatorka śpiewu wykonująca covery Ariany Grande, użyczyła swojego wokalu w „Florida”. Czy w końcu Naturaliss z „1804”, który na co dzień pracuje jako klawisz w więzieniu. Tych ludzi jest o wiele więcej. Ludzi nieodkrytych, którzy mają swoje problemy, historie i tragedie. Ale łączy ich muzyka. Ta pasja sprawia, że „Potential” jest albumem wyjątkowym. Zdecydowanie poruszającym. [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

Noname – Telefone

Ten rok był dla Noname podobny jak dla Jamilii Woods. Wydała równie dobry krążek, w podobnym terminie, a ponadto pojawiła się w podobnych featuringach. Ale w jej żyłach prócz soulu i R’n’B płynie więcej rapu, co również sama uskutecznia na swoim krążku „Telefone”. A to nie wszystko, bo w jej kompozycjach pojawia się również skomplikowanie instrumentalne rodem z jazzu, którego małym symbolem jest postać Eryn Allen Kane, zaproszona do utworu „Reality Check”. To z resztą nie jedyna osoba zoproszona do współpracy, bo ten wielobarwny album wzbogacają m.in. The Mind, Raury, Saba (Chance the Rapper – „Angels”) czy Joseph Chilliams. I vice versa – dopełnieniem albumu są gościnne udziały Noname na innych wydawnictwach ważnych w tym roku artystów. Warto zatem w poszukiwaniu jej głosu sprawdzić „Coloring Book” Chance’a the Rapper’a („Finish Line/Drown”) czy „Bartholomew” od Jesse Boykins’a III („Into You”). Można powiedzieć, że to zgrane towarzystwo, które ciężko pracuje na sukces przyjaciół. Ale jeżeli dzięki temu mają powstawać tak udane krążki jak „Telefone” od Noname, to ja chcę więcej! [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

Danny Brown – Atrocity Exhibition

Joy Division, Bjork czy Talking Heads – te nazwy wielokrotnie pojawiały się w wywiadach z Dannym Brownem gdy pytano go o inspiracje i wpływy przy tworzeniu „Atrocity Exhibition”. Brzmi zaskakująco? Właśnie na taki efekt liczył Brown udowadniając niejako pozycję najbardziej ekscentrycznego rapera na scenie. W ogóle cały album wywołuje u mnie dwuznaczne odczucia – z jednej strony mam wrażenie, że to najbardziej uporządkowane i dopracowane wydawnictwo w jego dorobku, a z drugiej najbardziej radykalne. Chyba nie jestem w tym rozmyślaniu odosobniony, bo w sieci można znaleźć skrajnie różne recenzje – od skupiania się na dumie z degeneracji przez określenie Browna „najbardziej wyluzowanym spośród raperów eksperymentalnych”, aż po uznanie Atrocity za album roku. To mówi samo za siebie. Każdemu odsłuchowi towarzyszą emocje, czyli to co w muzyce najważniejsze. [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

Isaiah Rashad – The Sun’s Tirade

Już po pierwszym odsłuchu zaraz po premierze czułem, że będzie to jedna z moich ulubionych pozycji rapowych a.d.2016. Znalazłem na tym krążku wszystko czego mi trzeba. Są lekko zadymione ale melodyjne kompozycje („4r Da Squaw” czy „Free Lunch”), sprawne i trafne zapożyczenia z innych gatunków („Rope” i „Silkk da Shocka”), świetne featy („Tity and Dolla” ft. Hugh Augustine, Jay Rock), narkotyczna podróż („Stuck in the Mud”) i w końcu zawsze satysfakcjonujący moment, gdy znajduje się ten sam sampel w dwóch różnych utworach (posłuchajcie „Wat’s Wrong” i wałka Prysa „Nieobecni”). Smaku dodają ostatnie lata życia Rashada, jego uzależnienie od alkoholu i leków,  prawie zerwany kontrakt w TDE oraz to, że ostatecznie po 2,5 roku zawirowań się udało. Tę ważną część swojego życiorysu Isaiah zawarł w otwierającym krążek intrze „where u at?”. „The Sun’s Tirade” to jeden z tych krążków, które wciągają w historię bardzo szybko i nie kończą tej opowieści przed końcem. [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

Shura – Nothing’s Real

Do Shury mamy ogromny sentyment. Głównie dlatego, że jej utwory odkryliśmy jeszcze w momencie, gdy jej profil soundcloudowy świecił pustkami. A każdy kolejny udostępniany utwór zaskakiwał coraz bardziej. „Indecision”, „Touch” czy w końcu „2Shy” zapowiadały coś niezwykłego, jednak nikt by się nie spodziewał, że obecnie Shura zdobędzie tak duży rozgłos i odniesie tak ogromny sukces. To zasługa bardzo dobrych kompozycji, które nawiązują do dźwięków lat 80′, 90′ poprzez przebijające się syntezatory, epizodycznie pojawiające się motywy gitar elektrycznych czy w końcu skoczne rytmy. To po prostu piękne melodie, które razem składają się w uszyty na miarę krążek „Nothing’s Real”. Ale to głównie poruszające piosenki z tekstem, który zmusza do zastanowienia, jak „Make It Up” czy „What’s It Gonna Be?”. A na deser 7-minutowe White Light z ukrytym utworem i przebijającymi się dialogami obecnymi sporadycznie na krążku, które dodają uroku. Wszystko to sprawia, że pomimo swojej przebojowości, „Nothing’s Real” jest krążkiem bardzo osobistym, w którym każdy może odnaleźć historię swojego życia. [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

A Tribe Called Quest – We got it from Here… Thank You 4 Your service

18 lat minęło od wydania poprzedniego albumu „The Love Movement”. Mogłoby się wydawać, że próba wydania kolejnej płyty skończy się albo składanką „The Best of” (kajam się, sam obawiałem się tego rozwiązania), albo nieudolną próbą wpasowania swojej „legendarności” w nowoczesną okładkę. Powiedzmy sobie szczerze – to wcale nie musiało się udać. Jednak w przypadku „We got it from Here… Thank You 4 Your service” jest zupełnie inaczej. Wspomniane wcześniej połączenie „starego z nowym” jest tu idealnie i bardzo smacznie wyważone. Momentami można się poczuć jak na „The Low End Theory”, jednak nigdy nie ma się wrażenia „odgrzewania”. Inna sprawa, że ATCQ idealnie trafili w czas renesansu hip-hopu zaangażowanego i „o czymś”. Ten słodki smak satysfakcji przełamuje fakt, iż w trakcie nagrywania albumu zmarł Phife Dawg, który ledwie 24 godziny przed odejściem zdążył zarejestrować ostatnie zwrotki. Mimo to powstał jeden z najlepszych albumów tego roku. [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

NxWorries – Yes Lawd!

Próbuję odnaleźć w pamięci moment, w którym w zestawieniu najlepszych albumów roku pojawiają się dwie płyty jednego artysty. Do momentu pisania tego tekstu takiego faktu sobie nie przypomniałem, a tak jest tym razem za sprawą Andersona Paak’a (trochę spoiler, ale czy ktokolwiek myślał, że „Malibu” nie zmieści się w top30?). Tutaj w wersji współtworzonej razem z producentem Knxwledge w 19 utworach mijających nadspodziewanie szybko. Na tyle szybko, że czasami mam wrażenie jakby Anderson nawet nie kończył piosenki, a już zaczynał kolejną. I to jest właśnie klucz charakteryzujący „Yes Lawd!” – lekkość, wręcz nonszalancja unosi się w powietrzu cały czas. Single? Może „Get Bigger” ma ku temu potencjał, ale równie nieoczywisty co brzmienie całego albumu. Nie wiem czy próba gatunkowego sklasyfikowania jest tu potrzebna, ale na usta ciśnie się określenie „soulowy”. Mimo świadomości, że fakt wydania „Malibu” w tym samym roku nie powinien wpływać na ocenę NxWorries, to nie da się oprzeć zachwytom nad faktem wydania dwóch bardzo dobrych krążków w odstępie zaledwie dziewięciu miesięcy. [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

Takuya Kuroda – Zigzagger

Zdaję sobie sprawę, że obecność tego krążka w top20 niektórych może dziwić, ale mam na to solidne wytłumaczenie. Stało się tak, ponieważ Takuya Kuroda (trębacz znany chociażby z występów z Jose Jamesem, czy z grupy The Badder) wypełnił u mnie w tym roku pustkę przeznaczoną na albumy instrumentalne, bezkompromisowe i idealnie pokazujące wartość kompozycji w utworze. Wiem, że niektórzy twierdzą, że „piosenka musi posiadać tekst” – ja standardowo odpowiedziałbym „ok, ale to nie są piosenki”. Jednak po którymś kolejnym odsłuchu Zigzaggera doszedłem do wniosku, że właśnie są! Takie instrumentalne, pięknie zagrane piosenki, które są złotym środkiem pomiędzy wygórowanymi ambicjami muzyków, a masowym upraszczaniem wszystkiego. I jeszcze ta trąbka – nienachalnie, ale jednak klarownie wyróżniająca się z całego instrumentarium. Jazzujący afro-beat w najlepszym wydaniu. [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

Gallant – Ology

Gallant to typowy przykład artystów, którzy przed wydaniem płyty raczą nas większością swoich najlepszych utworów. Z tą małą różnicą, że większość z nich nie ma nic więcej do zaoferowania na krążkach. U Gallanta jest inaczej. Nie dość, że jest obdarzony niezwykłym głosem, to ma talent do pisania porywających utworów, dzięki czemu na „Ology” nie ma miejsca na „zapychacze”. Świadczy o tym również ogromny potencjał remiksowania tych utworów. W każdym razie gdyby wypuszczał te single w innej kolejności, jestem pewien, że jego pozycja na rynku nie uległaby zmianie. Już od samego początku albumu oprócz „Talking To Myself” otrzymujemy porywający „Shotgun”, podniosłe „Bone + Tissue” czy melodyjne „Episode”. I jedyny, ale jakże znaczący featuring Jhene Aiko w „Skipping Stones”. Gallant zaserwował nam przyjemną, niezobowiązującą płytę, na której trudno znaleźć jakiekolwiek potknięcie. A sam odsłuch daje mnóstwo radości i satysfakcji, bo to pop, który nie trąca tandetą. Gallant to już zresztą poważny gracz na tej scenie, czego nie musi udowadniać – jedynie trzymać wciąż jak najwyższy poziom. [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

Kanye West – The Life of Pablo

Można delikatnie stwierdzić, że na przestrzeni lat twórczość Kanye West’a była „różna”. Mimo, że kojarzony ze śmietanką artystyczną, to jednak potrafił znaleźć co najmniej złoty środek pomiędzy komercją a „nieobciachowymi” dźwiękami. Pytania zazwyczaj zmierzają w kierunku: czy kolejny album dorówna „My Beautiful Dark Twisted Fantasy” czy będzie momentami mocno pokręcony jak „Yeezus”? I do tego drugiego mu bliżej. „The Life of Pablo” zaskakiwało. Wypuszczone nagle, z totalnie pokręconą okładką, która obecnie jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych grafik ubiegłego roku, nawet źródłem internetowych memów. „Yeezus” wyglądał jak piracka, wypalona u sąsiada płytka. „The Life of Pablo” wygląda jak internetowy leak albo cyfrowy mixtape. A co z zawartością muzyczną? Po raz kolejny na najwyższym poziomie z rozpoczynającym wydawnictwo „Ultralight Beam” z przepięknymi chórkami. Zmienny jak pogoda, gdzie z mrocznych klimatów i wyrzutów (słynne „I made that b**ch famous” z „Famous”) przechodzi w szaleńczo melodyjne refreny. Utwory, które mają tzw. „background”. Historie, o których jeszcze przez długi czas rozpisywały się portale zarówno plotkarskie jak i magazyny muzyczne. Na „The Life of Pablo” nie ma przypadków. Jest duża różnorodność dźwięków, pomysłów i wokali odpowiednio przetwarzanych na miliony sposobów. Po prostu Kanye, którego da się szanować. [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

NAO – For All We Know

NAO to kolejna wokalistka, która rozwijała się na naszych oczach. Śledziliśmy jej poczynania od pierwszych nagrań i cieszyliśmy się z każdego z nich. A już od początku zapowiadała najwyższy poziom, by obecnie prezentować wyrafinowany pop dostępny dla każdego. „For All We Know” to płyta bardzo zróżnicowana i nowoczesna, nawiązująca do tradycji muzyki soul i R’n’B. Zapowiadana świetnymi singlami, takimi jak „Bad Blood”, „Girlfriend” czy „Fool to Love”. Pokazała jednak również mniej radosną część twórczości, jak przepięknie rozwijający się „In the Morning”, który ze spokoju przeradza się w rozedrgany, elektroniczny finał pełen brudu i hałasu. Co pewien czas pomiędzy utworami wtrącane są krótkie zapiski „Voice Memo”, które są poniekąd próbkami utworów. Kończą się jednak zanim na dobre przekonamy się jakie niosły ze sobą intencje. A oprócz świetnych kompozycji trzeba przyznać, że NAO ma jeden z najciekawszych damskich wokali minionego roku. Bez zbędnych ozdobników, prosty, ale urzekający. W tej prostocie tkwi wielka moc i potencjał. Świetna, niezobowiązująca a zarazem charakterystyczna i zapadająca w pamięć płyta. [POSŁUCHAJ] ~Ł.Sidorkiewicz

Childish Gambino – Awaken, My Love!

Donald Glover aka Childish Gambino to postać nietuzinkowa, a w ostatnim czasie bardzo dużo się u niego dzieje. Zdążył odebrać Złotego Globa za swój własny serial „Atlanta”, w którym dodatkowo zagrał oraz nagrać album, którego nie spodziewał się nikt. Po pierwsze, zróbmy sobie małe badanie opinii publicznej – pomyślcie o skojarzeniach z Childish Gambino. Jestem przekonany, że większość osób skojarzy go z rapem. Sam spodziewałem się właśnie albumu rapowego. Okazało się jednak, że rapu tu ani grama! Wystarczy przytoczyć nagłówek z NY Times’a: „Childish Gambino’s ‘Awaken, My Love!’ Sounds Like the 1970s”. I w istocie tak właśnie jest. Brzmienie zaskakuje, warstwa liryczna też nie należy do najłatwiejszych i najbardziej oczywistych. Dlatego nowy album Gambino zdecydowanie jest krążkiem wymagającym kilkukrotnego odsłuchu, aby w pełni poczuć klimat, którym obdarza nas Glover. I nadal mam wrażenie, że ta płyta zasługuje na dużo więcej niż tych kilka napisanych przeze mnie zdań. [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

The Avalanches – WIldflower

Szesnaście lat kazali czekać na swój kolejny album, w tym zwodząc wszystkich przez kilkanaście. Zgarnęli wszystkie możliwe nagrody za „Since I Left You” i… Zniknęli. Problem w tym, że z roku na rok zapowiadali powrót, jednak nikt już nie wierzył w ich obietnice. Aż do momentu wypuszczenia „Subways”. Nadzieja przerodziła się w fakt, chociaż kolejny singiel „Frankie Sinatra” już nie wydawał się być tak porywającym. „Wildflower” jako album był oczywistym nawiązaniem do krążka sprzed szesnastu lat. Z jednej strony budową (utwory przechodzą z jednego w drugi płynnie, niczym audycja radiowa), z drugiej nawiązania do popkultury Stanów Zjednoczonych lat 80′, 90′. Dla wielu to właśnie było największą wartością obecnego krążka. Sami z resztą to pokazali swoimi teledyskami. Wypuścili nawet kompilację klipów i przenikających przez siebie symboli tamtych lat w postaci seriali, grafik, animacji, postaci tamtych czasów z przygrywającym w tle „Wildflower”. Wiele osób jednak zarzuca The Avalanches, że na albumie nie ma oczywistych singli, które można słuchać w oderwaniu od całości. To nie jest prawdą, wystarczy sprawdzić rozpoczynający krążek „Because I’m Me”, który jest najbardziej przebojowy z charakterystycznym refrenem, czy prześmiewcze „The Noisy Eater”. Dużo jest przede wszystkim radosnych, sielankowych utworów, które mają za zadanie cieszyć ucho, jak „If I Was a Folkstar”, „Harmony” (doskonałe wręcz) czy „Sunshine”. A do tego wszystko jest spójne, połączone koncepcyjnie i niezwykle relaksujące. Jeżeli dasz się ponieść tym dźwiękom, znajdziesz chwilę wolnego na skupienie się jedynie na „Wildflower”, to będzie on jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie muzycznie mógł podarować rok 2016. [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

Mac Miller – The Divine Feminine

O ile jeszcze całkiem niedawno na wspomnienie o Mac’u Millerze można by jedynie popatrzeć pełnym żalu wzrokiem, o tyle jego ostatnie działania zmieniają postrzeganie jego osoby o 180 stopni. Debiut w postaci „Blue Slide Park” był, delikatnie mówiąc, kiepski. Od „dzieciaka” przeszedł długą drogę, aby liczyć się na scenie. Dzięki temu zrozumiał, że aby zyskać poważanie musi pójść w nieco innym kierunku. Kierunku bardziej stonowanym, rozbudowanym instrumentarium, posłuchał najpewniej trochę jazzu, soulu, zakolegował się z SYD i Thundercatem i… Został wprowadzony w niezwykły świat ambitniejszych dźwięków. Klasę pokazał już na „GO:OD AM”, ale „Divine Feminine” to chyba jego najlepsze dotychczas dzieło. Rozpoczął od najlepszego utworu tego lata – „Dang!” z Andersonem .Paak’iem. A to dopiero początek, bo przy jego produkcjach swoje palce (a raczej głosy) maczali m.in. Ariana Grande, Kendrick Lamar czy Ty Dollar $ign. „Divine Feminine” to album o relacjach między kobietą a mężczyzną, miłości i różnicach pomiędzy postrzeganiem świata pomiędzy obiema płciami. W każdym razie trzymając się samych kompozycji warto wspomnieć, że to nie goście zaproszeni na album, ale same kompozycje Mac’a decydują o wielkości tego krążka. „Stay”, „Skin” czy w końcu świetny „Soulmate” nie potrzebowały żadnej dodatkowej pomocy, aby się obronić. „The Divine Feminine” to dobry znak. Zapowiedzi występów festiwalowych Millera jeszcze dwa lata temu nie robiły zbytniego wrażenia. Obecny krążek sprawia, że na jego koncerty czeka się z dreszczykiem emocji. [POSŁUCHAJ] ~Ł.Sidorkiewicz

J.Cole – 4 Your Eyez Only

J.Cole kolejny raz postanowił wypuścić praktycznie niezapowiadane wcześniej wydawnictwo i kolejny raz zrobił to w grudniu. Zawsze się zastanawiam czy robi to świadomie i zdaje sobie sprawę, że w wielu rankingach podsumowujących rok nie znajdzie się właśnie z powodu późnej premiery, czy ma nadzieję na wywołanie wielkiego szumu i poprzestawianie wspomnianych rankingów w ostatniej chwili do góry nogami. To zagadnienie jest o tyle ciekawe, że będąc zupełnie szczerym trzeba powiedzieć, że ani „2014 Forrest Hills Drive”, ani nowy „4 Your Eyez Only” nie są krążkami przełomowymi. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo cenię te albumy. Poza tym J.Cole jest moim ulubionym raperem i kupuję wszystkie cdki bez zastanowienia. Są to płyty do top20, może top10, ale na pewno nie do top3. Mało tego: wydaje mi się, że tego akurat J.Cole jest w pełni świadomy. Przecież sam zajmuje się bitami, produkcją, nagraniem i wypuszcza to nakładem własnego labelu. To ewidentnie świadczy o fakcie, że jego albumy mają być bardziej osobiste, ciepłe i skierowane raczej do odbiorcy konkretnie zainteresowanego historią, niż masowego słuchacza. I dokładnie taki jest nowy krążek. Chciałoby się powiedzieć „niedzielna płyta” – zawsze, w każdej wolnej chwili będzie się go bardzo dobrze słuchało. W każdej sekundzie czuje się to, że każdy dźwięk ma jakieś odniesienie do życiorysu Cole’a, a teksty automatycznie i niezależnie od rzeczywistości uznaje się za prawdziwe. Idealnym podsumowaniem dla „4 Your Eyez Only” jest zdanie z recki Magdy z Kinkyowl (pozdrawiam serdecznie!) – „jedno z najbardziej błogich wydawnictw tego roku”. [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

Blood Orange – Freetown Sound

Dev Hynes czego się nie dotknie od razu zamienia się w złoto. Nic dziwnego, że tak dużo czasu trzeba było czekać na kolejny krążek od Blood Orange. Od jednego z najlepszych albumów 2013 roku („Cupid Deluxe”) trochę czasu już minęło. W trakcie tych trzech lat sporo artystów mogło pochwalić się, że ich utwory wyprodukował Dev. W każdym razie „Freetown Sound” to kontynuacja poprzedniego krążka, na którym można znaleźć kilka odpowiedników „Chamakay” czy „You’re Not Good Enough”. Muzyka Blood Orange jest bardzo emocjonalna. To artysta z ogromną wrażliwością, którego kompozycje są zarazem przebojowe i subtelne. Głównie przez delikatne partie wokalu połączone leniwymi, pulsującymi dźwiękami. I mimo, że na krążku można znaleźć kilka niekwestionowanych pewniaków, jak „Best To You”, to największą zaletą wszystkich jego dzieł są zawsze utwory intrygujące i tajemnicze. Mowa tu o rozpoczynającym płytę, niezwykle teatralnym „By Ourselves”, eklektycznym „Augustine” czy szeptanym „Better than Me”. Z kolei największe wrażenie robią utwory, w których wykorzystany zostaje subtelnie saksofon wprowadzający niesamowity klimat, jak w „Squash Squash”, „Love Ya” czy „With Him”. To jednak nie jest album „na raz”. O ile single mogą być pochłaniane w kółko, o tyle z resztą utworów trzeba się zaprzyjaźnić. Wsłuchać w każdy instrument, który odgrywa swoją partię opowiadając własną historię. Budując napięcie i dozując emocje, jak w „I Know”. I mimo, że wydany w lecie, to doskonale nadaje się na zimowe wieczory. Warto zatem dać mu drugie życie i przesłuchać na spokojnie, ponownie – od deski do deski. [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

Christian Loffler – Mare

Może to zabrzmi dziwnie, ale nie wiem co mam napisać. Mimo tego, że przesłuchałem album „Mare” kilkanaście razy to nadal nie potrafię uporządkować myśli towarzyszących każdemu kolejnemu spotkaniu z tą muzyką na tyle, aby w kilku zdaniach przelać je na przysłowiowy papier. Najnowszy krążek Christiana Lofflera to po prostu coś pięknego! Podróż – to skojarzenie najczęściej przychodzi mi na myśl. Bardzo rzadko zdarza się, żeby płyta tak bardzo odrywała mnie od rzeczywistości i przenosiła w zupełnie inny wymiar. Każdej z tych podróży towarzyszą silne emocje, które wyłaniają się z naprawdę odległych otchłani pamięci i często są wspomnieniami tymi najbardziej intymnymi. Takimi, o których na co dzień po prostu nie mamy czasu myśleć. Zabawne, ale nawet pisząc ten tekst mam wrażenie, że zaraz niechcący zwierzę się Wam z czegoś osobistego. Wróćmy jednak do samego albumu – dlaczego potrafi tak mocno poruszać? Przecież kompozycje są niby proste, dość ascetyczne, schematyczne i powtarzalne. W tym właśnie elemencie przejawia się największy kunszt Lofflera. Każdy z tych dźwięków jest dopracowany i wypuszczony w idealnym momencie. Wszelakie odgłosy towarzyszące kompozycjom pochodzą z natury i zostały zarejestrowane w domu artysty nad Bałtykiem, gdzie tworzył „Mare”. Minimalowy, pulsujący ton wzbogacony w kilku momentach o hipnotyzujący wokal Mohny, przełamywany od czasu do czasu szybszymi i rytmicznymi fragmentami sprawia, że to co było taneczne stało się melancholijne, a nawet wręcz nostalgiczne. Miałem okazję być na secie Lofflera z tym materiałem – przez 2 godziny nikt się do siebie nie odzywał, każdy był w swoim świecie. Nie każdy potrafi wprowadzić całą salę w taki stan, a Christian Loffler robi to perfekcyjnie. Polecam to przeżycie. [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

BANKS – The Altar

Z „Goddess”, czyli debiutanckim LP od BANKS, był taki problem, że praktycznie połowa materiału została wcześniej wypuszczona jako single bądź epki, przez co przy premierze zabrakło nieco efektu zaskoczenia. Teraz wokalistka znalazła się w zupełnie innej sytuacji. Czasu na przygotowania, wybór singli i promocję „The Altar” było wiele. Czy ten czas został przekuty na sukces? Odpowiedź na to pytanie jest złożona, chociaż nie da się nie zerknąć na ranking – skoro umieściliśmy ten album w najlepszej dziesiątce roku, to nasze zdanie jest oczywiste. Ale jeden element szczególnie zwraca uwagę przy odsłuchu nowej płyty. Wykrystalizowała nam się ta BANKS! Słychać zdecydowanie większą pewność siebie, dzięki czemu i kompozycyjnie artystka pozwoliła sobie na zdecydowanie więcej. Nie przykryło to jednak tego lekko tajemniczego i bardzo kobiecego klimatu, który jest obecny przy każdym z jej nagrań. Wystarczy spojrzeć na początek albumu – pierwszy utwór „Gemini Feed”, który jest ucieleśnieniem tego o czym napisałem w poprzednich dwóch zdaniach. Rytmiczny, melodyjny, zaśpiewany bardzo pewnie. Tu nawet w masteringu można zauważyć różnicę w stosunku do „Goddess”, wokal jest wyciągnięty na pierwszy plan i zdecydowanie mniej rozmyty. Co się dzieje dalej? „Fuck With Myself”, czyli BANKS, której nikt jeszcze nie znał. Mroczna, niepokojąca, hipnotyzująca, ale po raz kolejny bardzo pewna tego o czym śpiewa. Ktoś w sieci napisał, że ta płyta jest klaustrofobiczna. Faktycznie można odnieść wrażenie, że każdy utwór na „The Altar” to kolejny przystanek na trasie po głowie BANKS. I przy tej całej tajemniczości jest to uczucie zdecydowanie przyjemne. [POSŁUCHAJ] ~M.Tomaszewski

Gold Panda – Good Luck and Do Your Best

Podróże potrafią być bardzo inspirujące. Do działania, kreatywnego tworzenia i otworzenia umysłu. „Good Luck and Do Your Best” Gold Pandy jest swoistą pocztówką z podróży do Japonii, gdzie wraz z Laurą Lewis dwa lata temu  spędził trochę czasu i przywiózł sporą garść materiału. Materiału w postaci zdjęć, filmów i wspomnień zapisanych w muzyce. To kolejny udany krążek, tym razem jednak bardziej sentymentalny niż poprzednie. Wypełniony przepięknymi dźwiękami, które zachwycają od samego początku. Materiału uzbierało się na tyle dużo, że wystarczyło na zobrazowanie kilku utworów: „Time Eater”, „In My Car”, „Pink & Green” oraz „Chiba Nights”. Każdy z nich zachwyca egzotyką i różnorodnością. Chociaż Gold Panda nie używa w swoich kompozycjach wokali w nieprzetworzonej wersji, to każdy z utworów na krążku jest bardzo charakterystyczny. Rozpoznawalny motyw z „Chiba Nights” doczekał się po paru miesiącach przeróbki w postaci „Chiba Days” na minialbumie „Your Good Times Are Just Beginning”. Jeżeli miałbym scharakteryzować „Good Luck and Do Your Best” słowem dominującym, odpowiedziałbym „spokój”. Okazuje się bowiem, że pośród połamanych bitów, Gold Panda wplótł mnóstwo harmonicznych kompozycji, jak przekorne „I Am Real Punk”, czy jeden z najlepszych na krążku utworów „Pink and Green”. Ponadto przebijający się przez kompozycje szelest winyli („Autumn Fall”) czy niepewność przeplatana saksofonem w „Your Good Times Are Just Beginning” to smaczki, które dodają albumowi wdzięku i odrobiny magii. Bo Gold Panda jest muzycznym magikiem, który kompozycjami potrafi doskonale grać na emocjach. Wciąż nie używając jakichkolwiek słów. Wybitna pocztówka. [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

Frank Ocean – Blond

„Channel Orange” różni się od „Blond” tym, że wtedy nie wiedział nikt, a teraz wiedzą wszyscy. Kto wie, może to właśnie świadomość faktu, iż wiele osób uznało długogrający debiut Franka Ocean’a za jeden z najlepszych albumów wszech czasów sprawiła, że aż tyle czasu musiało minąć zanim doczekaliśmy się kolejnego. Wspomnienie pierwszego krążka nie jest przypadkowe. Po pierwsze dlatego, że Frank ustawił sobie poprzeczkę piekielnie wysoko, a czas oczekiwania na kolejny album jeszcze ten poziom podnosił. Po drugie dlatego, że chcąc nie chcąc, już chyba zawsze będziemy każde kolejne wydawnictwo porównywać do debiutu. Niecierpliwe oczekiwanie zostało zaspokojone mocno enigmatyczną formą premiery – najpierw na stronie internetowej pojawił się video-stream z czegoś w stylu pracowni, gdzie po jakimś czasie pojawił się video-album „Endless” (co ciekawe niektórzy twierdzą, że był to sposób na wywiązanie się z kontraktu z Def Jam), a kilkadziesiąt godzin później pojawił się ten właściwy materiał „Blond” firmowany już własnym labelem. Tak samo trudnym jak przeskoczenie poprzeczki debiutu okazał się odbiór krążka. Ale w końcu nie po to czekaliśmy kilka lat, żeby zjeść cały tort jednym kęsem, prawda? Rdzeń się jednak nie zmienił. Frank Ocean nadal jest postacią wyznaczającą trendy w nowoczesnym R&B, a kompozycje przepełnione są miłością i nostalgią, której teraz jest jeszcze więcej. Warto wspomnieć o rewelacyjnych featuringach, jak choćby pojawienie się Andre 3000 w „Solo” – te momenty dają nam oddech i dodają kolorytu całej płycie. A przecież są jeszcze Kendrick Lamar, Beyonce, Pharrell Williams, SebastiAn, Yung Lean, czy Tyler the Creator. Kolejny ciekawy aspekt to brak jakiejkolwiek singlowości i możliwości wyrywkowego odsłuchu któregokolwiek z utworów (może poza „Pink + White”). Ewidentnie Ocean chciał, aby do odsłuchu mocno się przyłożyć. To drugi krążek w tym roku po The Avalanches skonstruowany właśnie w ten sposób. Czy „Blond” zaspokoił oczekiwania fanów? To pytanie pozostawię bez odpowiedzi, ale jestem przekonany, że po tym albumie nikt nie zwątpił, że Frank Ocean jest jedną z najważniejszych postaci w obecnej muzycznej przestrzeni. [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

Chance The Rapper – Coloring Book

Jak się okazuje istnieje inny model dystrybucji muzyki niż sprzedaż przed majorsów. Chance the Rapper konsekwentnie to pokazuje prezentując kolejny, darmowy do pobrania album. Nie znaczy to jednak, że Chance nie śmierdzi groszem, bo jest ostatnio jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci rynku muzycznego. Świadczą o tym również przysługi, jakie robią sobie nawzajem z Kanye Westem. Chance pojawił się na rozpoczynającym „The Life Of Pablo” utworze „Ultralight Beam”. Kanye z kolei na otwierającym „Coloring Book” kawałku „All We Got”. Co ciekawe Chance nie jest typem „bad boya”, który zaprząta sobie głowę śpiewaniem o szybkich samochodach, pięknych kobietach i używkach. Odcina ten rozdział utworem „Same Drugs”, który obecnie jest również jednym z najczęściej coverowanych w sieci utworów traktujących o relacjach damsko-męskich. Jego muzyka czerpie garściami z soulu oraz gospel i podobno potrafi nawrócić niejednego niewiernego. „Coloring Book” jako mixtape stworzony został z wielkim rozmachem, rozbudowanymi chórami, sekcją dętą i mnóstwem gości. Warto wymienić tutaj chociażby Young Thug’a, Eryn Alle Kane, Noname, BJ the Chicago Kid’a, Anderson .Paak’a czy Raury’ego. A to tylko część z nich. Dzieło Chance’a wręcz emanuje energią i pozytywnymi emocjami, które udzielają się na każdym kroku. Od wspominanego już „All We Got”, przez motywacyjne „D.R.A.M. Sings Special” po porywające „Angels” z Sabą na featuringu. A do tego mixtape jest mocno uduchowiony. „How Great” czy „Finish Line/Drown” są tego najlepszym przykładem. Chance pokazuje, że można stworzyć coś bez wielkiej otoczki drogiej niedostępności czy wulgarnych uproszczeń. Mając z resztą doświadczenie z „Surf” od Donnie Trumpet & the Social Experiment mógł stworzyć dzieło kompletne. Dokładnie takie, jak sobie wymarzył. Z korzyścią dla każdego, a przede wszystkim dla słuchacza. Aż ciarki przechodzą na samą myśl jak może cały ten projekt brzmieć na żywo. Oby było to doświadczenie z tak samo ogromnym rozmachem jak nagrania na tym krążku. [POSŁUCHAJ] ~Ł.Sidorkiewicz

Beyonce – Lemonade

Dla wielu królowa jest tylko jedna. I jest nią Bey. Ale ona zdecydowanie zapracowała sobie na tę markę, a każde kolejne wydawnictwo mówi o niej samej więcej niż ktokolwiek z jej środowiska. A dlaczego nie ona sama? Bo od dawna już nie udziela wywiadów. Nie odpowiada na pytania: dlaczego, kto, jak… Stąd wielkie poruszenie, które dało „Lemonade”, które tajemniczo zapowiadane, zostało wyemitowane w dniu premiery jako album wizualny w HBO oraz stremowany w Tidalu. Każdy utwór został zobrazowany i okraszony monologami pomiędzy klipami. Utwory w różnych stylistykach z totalnie innych światów tworzyły jedną spójną całość. Portale plotkarskie wrzały analizując teksty „Lemonade”. O uczuciach, zdradzie, rodzinie, przebaczeniu. Historia życia zamknięta w nieco ponad godzinnym filmie, który ogląda się jeszcze lepiej niż słucha. A na krążek zostały zaproszone znane osobistości, które nadały dodatkowego charakteru kompozycjom. Jack White pojawił się w mocno rockowym „Don’t Hurt Yourself”, które przez wielu uznawane było za najlepszy utwór na krążku. Zaraz po singlowym „Formation”, niesamowicie porywającym i przebojowym (na swój sposób). Z drugiej strony „Freedom” z Kendrickiem, który zarapował zwrotkę, jak zwykle w mistrzowski sposób. Ponadto krótki, minutowy epizod Jamesa Blake’a w „Forward”, czy barwny wokal The Weeknd w „6Inch”. Na koniec zaś happy end, którym okazuje się utwór „All Night”. Każdy utwór to osobna historia. Historia, którą w całości może poznamy dopiero po latach milczenia Beyonce. O ile w ogóle… [POSŁUCHAJ] ~Ł.Sidorkiewicz

Jessy Lanza – Oh No

Trzy lata temu wraz z „Pull My Hair Back” Jessy Lanza zaprezentowała niezwykle sprawne i lekkostrawne połączenie ciemnego popu z lo-fi. O ile faktycznie wówczas jej twórczość oscylowała wokół emocjonalnego dołka, o tyle „Oh No” wbrew okolicznościom powstawania niesie ze sobą mnóstwo energii. Przede wszystkim skażone środowisko jej miejsca zamieszkania i tworzenia (do czego nawiązuje okładka „Oh No”) wymusiło pewien rodzaj frustracji, ale również i determinacji do przetworzenia zdenerwowania w sposób twórczy. Jessy tworzy muzykę w stylu wczesnej Grimes, pozbawionej jednak dziecięcej naiwności. Dźwięki są stonowane, ale na tyle wyjątkowe i charakterystyczne, że nie da się ich przyporządkować żadnemu innemu artyście. Zaskakują – od przypominających przełykanie śliny dźwięki z „Vivica”, czy psychodelicznie zaśpiewany refren „It Means I Love You” (jedna z najlepszych kompozycji na krążku). Materiał wbrew pozorom ambitny, a pośród całej swojej „dziwności” zaskakująco przebojowy. Już od samego „New Ogi” rozpoczynającego krążek potrafi w sobie rozkochać. Pośród tak porywających kompozycji jak „VV Violence” czy „Never Enough” jest również moment zadumy. W „I Talk BB” czy „Begins” Jessy pokazuje swoją spokojniejszą stronę, ukazując siebie jako utalentowaną wokalistkę o wyjątkowej osobowości. Osobowości nie do końca zrozumiałej, momentami mrocznej, ale w stu procentach oryginalnej. [POSŁUCHAJ~Ł.Sidorkiewicz

Solange – A seat at the Table

Solange Knowles od wielu lat musi się mierzyć z komercyjnym sukcesem swojej siostry. I mimo szczerej niechęci do tego typu porównań nie da się tego aspektu pominąć. Przy ostatnich wydawnictwach miałem wrażenie, że wszelkiego rodzaju wyścigi odpuściła i skupiła się na rzetelnym i solidnym tworzeniu swojej muzyki. Teraz mamy tego efekt. Skupienie na samej sobie sprawiło, że otrzymaliśmy jeden z najlepszych albumów tego roku. I wcale nie mam zamiaru na siłę porównywać go z „Lemonade” mimo tego, że z racji rankingu musieliśmy to jakoś poukładać. Powiem o elementach, które sprawiły, że „A Seat at The Table” znalazło się tak wysoko. Solange nie krzyczy – pozwala nam spokojnie zapoznać się z pięknymi i ciepłymi kompozycjami. Przez to, że rzadziej się o niej słyszy to mam wrażenie większej ekskluzywności materiału, ale też wyższego poziomu wyrafinowania i dopracowania szczegółów. Ważna dla mnie jest też forma przekazu – o ile obie siostry Knowles w tekstach nawiązują do koloru skóry i rasizmu z nim związanym, o tyle Beyonce nawołuje do walki, a Solange woli skupić się na dumie ze swojego pochodzenia. Co ciekawe „A Seat at The Table” jest kolejnym przedstawicielem popularnego ostatnio nurtu wydawnictw bez wyraźnego przeboju i tym samym firmowanego własnym nazwiskiem a nie nazwą wielkich labeli. Okazuje się, że coraz częściej zwracamy uwagę na całość. Podróż, w którą zabiera nas album i historię, którą opowiada każda kolejna piosenka. Mam wrażenie, że za kilka lat lista tak zwanych „one hit wonder” przestanie się powiększać, bo wypuszczenie jednego chwytliwego singla nie będzie żadnym wielkim osiągnięciem. Spoglądając na tracklistę płyty Solange moglibyśmy wyróżnić „Don’t Touch My Hair” z Samphą, lub „Cranes in the Sky”, ale nie ulega wątpliwości, że nie są to utwory wyróżniające się wybitną przebojowością. Kolejnym dowodem na tę tendencję jest fakt, iż praktycznie każdy utwór jest poprzedzony kilkudziesięciosekundowym intrem. I o to właśnie chodzi na tej płycie – o spokojną, klimatyczną i bardzo miłą wycieczkę. Jest to też moment, w którym w końcu można przestać mówić o „byciu w cieniu starszej siostry”. Brawo Solange! [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

Jamilla Woods – HEAVN

Z tematyką rasizmu i dyskryminacji czarnoskórych w muzyce zawsze istnieje ryzyko, że wszystko zostanie rozdmuchane do granic możliwości, przez co niezależnie od wartości muzycznej twór stanie się asłuchalny. Dlatego wybór klucza na debiutancki album Jamili Woods wydaje się bardzo ryzykowny. Postawiła wszystko na jednej szali, gdzie w kontrze do solowej kariery były dalsze występy u boku Chance’a The Rappera, Donnie Trumpeta, czy Macklemora. Z tej potyczki Jamila wyszła zwycięsko i to z niesamowicie silną pewnością siebie. Ekspresja, wyważenie i świadomość każdego wypowiadanego przez siebie słowa sprawiają, że album „HEAVN” nie tylko zyskuje na naturalności, ale przede wszystkim wiarygodności i pełnego wyrozumienia dla poruszanych przez wokalistkę kwestii. Może dlatego, że nie zapomniano o muzyce i wszystkie te ciężkie słowa są poukładane na pierwszorzędnym i zwiewnym R&B. Chociaż nie brakuje również mocniejszych momentów. Na krążku zanalazło się kilka manifestów, w których jasno i bezpośrednio Woods prezentuje co ma nam do powiedzenia – jak choćby w „Blk Girl Soldier”. Nie zapomniała też o postaciach, dzięki którym w dużej mierze miała możliwość zrealizować plan na solowy album. W utworze „LSD” pojawia się jak zawsze skuteczny i przyjemny Chance i po raz kolejny ten duet sprawdza się wyśmienicie, tworząc bardzo przytulny hymn z mocno gospelowym refrenem (przypomnijcie sobie też „Sunday Candy” z projektu Social Experiment). Kolejny „kumpel” na krążku to Donnie Trumpet, który zagrał w utworze „Breadcrumbs”. Jeśli jednak miałbym wyróżnić najlepsze utwory, to na pewno przed szereg wychodzą dwa – „VRY BLK”, gdzie obok Jamili pojawia się rewelacyjna Noname (również wyróżniona w naszym rankingu) i utwór tytułowy, który był też pierwszym singlem zapowiadającym wydawnictwo, czyli „HEAVN”. Dodając do tego fakt, że cały krążek został wrzucony w dniu premiery na Soundcloud i udostępniony do darmowego pobrania oraz to, że poza własnym albumem wspólnie z Chancem sworzyła jeden z najlepszych utworów na „Coloring Book” („Blessings”) sprawia, że Jamilla Woods to jedna z najważniejszych i najprawdziwszych muzycznych postaci roku 2016. [POSŁUCHAJ] ~M.Tomaszewski

Skepta – Konnichiwa

Bardzo ważną i krystaliczną częścią ubiegłego roku była scena grime’owa. Do tej pory kryjąca się głęboko przy ciemniejszych ulicach Londynu, teraz wychodząca na pierwszy plan. W dużej mierze za ten rozwój jest odpowiedzialny Skepta. Bo jak inaczej zinterpretować fakt, że album „Konnichiwa” został wyróżniony jedną z najważniejszych w GB nagród – Mercury Prize 2016? Nagroda, która określa najważniejszych artystów dla rozwoju rynku muzycznego trafiła do gości w białych, ortalionowych dresach, totalnie nie pasujących do tej wielkiej gali ze smokingami i wytrawnymi szampanami za kilka lub kilkanaście tysięcy funtów. Wystarczy spojrzeć na poprzednich laureatów – mamy tam Alt-J, PJ Harvey, The XX, czy Arctic Monkeys. To idealnie pokazuje jak wielki przełom zafundował nam Skepta. I udało się to właśnie jemu, a próbowało wielu – Dizzee Rascal, Wiley, Kano… Możnaby długo wymieniać . A jednak to Skepta. I to dopiero po dziewięciu latach od debiutu! Jak brzmi „Konnichiwa”? W 100% angielsko. Jest ascetycznie, brudno, agresywnie, mrocznie i prawdziwie (kto był na Openerze widział ortalionowy kaptur, który mimo lipcowej pogody nawet na chwilę nie zniknął z głowy rapera). Sam fakt, że praktycznie w każdej recenzji pojawia się odniesienie do „Boy In Da Corner” Dizzee Rascala świadczy o tym, że mamy do czynienia z albumem nietuzinkowym. „Lyrics”, „It Ain’t Safe”, „Man”, „Shutdown”, „That’s Not Me” to niesamowite bangery, a poza trochę niezrozumiałum dla mnie „Ladies Hit Squad”, w którym ASAP Nast nieudolnie próbuje naśladować Drake’a, na albumie nie znajdziecie słabych momentów. Dlaczego więc to właśnie ten album Skepty stał się przełomowy? Po pierwsze wyraźnie słyszalne jest odejście od jakichkolwiek ‚radiowych konwenansów’ i postawienie w pełni na to, co siedziało raperowi w głowie. Po drugie perfect timing, bo mam wrażenie, że wszyscy mieli już dosyć miałkich, grzecznych i poukładanych projektów najczęściej w układzie młoda wokalistka + średniej klasy producent. „Konnichiwa” Skepty jest najlepszą odpowiedzią na te potrzeby. [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

Anderson .Paak – Malibu

Paradoksalnie trochę to smutny moment – bo już po pierwszym odsłuchu „Malibu” mówiłem, że nie jestem pewien czy ktokolwiek da radę przeskoczyć ten album. Smutny dlatego, że od 15 stycznia (wtedy go wydano) czekałem kolejne 350 dni tylko po to, żeby moje słowa się potwierdziły. I na tym koniec smutasów. Zanim jednak przejdę do analizy samego krążka muszę to z siebie wykrzyczeć – ANDERSON PAAK OFICJALNIE ZJADŁ ROK 2016, KONIEC KROPKA. To jest naprawdę niesamowity krążek. Myślę, że jeden z tych, które będą wymieniane nie tylko w kontekście ubiegłego roku, ale też w podsumowaniach najbardziej przełomowych płyt wszechczasów. Sam chętnie umiejscowiłbym go w tym samym worku co „Channel Orange” Franka Oceana (czyli na najwyższej półce). I mam nieodparte wrażenie, że właśnie od roku 2012 nie pojawiło się żadne tak mocne wydawnictwo. Aż do teraz. Dorzućmy jeszcze do tego niezliczoną ilość featuringów, w którch Paak wziął udział (Mac Miller, Domo Genesis, Kaytranada itd.), cały projekt NxWorries – nawet jeśli ktoś nie jest takim uberfanem „Malibu” jak ja, to nie uwierzę, że Anderson nie zasługuje na tytuł osobowości roku 2016. Ale wróćmy do samego krążka. W przeciwieństwie do wcześniejszego wydawnictwa „Venice” artysta w końcu zdecydował się czy woli być raperem, czy soulowym wokalistą. Wybrał tę drugą opcję, chociaż nie odmówił sobie jednorazowych wycieczek w tę stronę, na przykład w utworze „The Waters” wykonywanym wspólnie z BJ The Chicago Kid. Ogromną zaletą jest umiejętność gry na instrumentach, dzięki czemu kompozycja instrumentalna pełni tu bardzo ważną rolę. „Come Down” to utwór, który idealnie pokazuje w jakim stosunku Paak waży muzykę i tekst. Kolejne świetne momenty to „Room in Here” – zamglona, kojąca i rytmiczna, ale jednak ballada, w której nawet podstarzały The Game nie przeszkadza. „Without you” to znów hołd dla rapowej części serca muzyka, z genialną zwrotką Rapsody. Właśnie, warto zwrócić uwagę na rewelacyjne featy, każdy z nich wnosi swoją przyprawę do i tak już pysznych potraw. Skoro poruszyliśmy kwestie gości, to czas na najbardziej przebojowy „Am I Wrong” ze Schoolboyem Q, którego nieczęsto można usłyszeć na takim podkładzie. A są jeszcze „Put Me Thru” czy wspomniany już wcześniej i uważany przez wielu za najlepszy singiel roku „Come Down”. Rozpływać się nad „Malibu” możnaby jeszcze bardzo długo. Nie oszukujmy się – na tym krążku każdego utworu słuchało się rewelacyjnie. Nie ma tu słabych momentów, a mamy aż 16 utworów! Zdecydowanie i bezapelacyjnie najlepsza płyta roku 2016 i tym samym poprzeczka dla przyszłorocznych twórców zostaje zawieszona bardzo wysoko. To koniec naszego podsumowania, idę posłuchać Malibu jeszcze raz! [POSŁUCHAJ~M.Tomaszewski

 

Artykuł NAJLEPSZE ZAGRANICZNE ALBUMY 2016 pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
http://www.rgltr.pl/najlepsze-zagraniczne-albumy-2016-2/feed/ 0
Podcast Regulator #75 @Radio LUZ http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-75-radio-luz/ http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-75-radio-luz/#respond Wed, 04 Jan 2017 15:51:57 +0000 http://www.rgltr.pl/?p=2189 Kolejna porcja nowości w 75 odcinku Regulatora w Radiu LUZ! Audycja Regulator #75! Emitowana na żywo w Radiu LUZ w każdy piątek o 20:00 we Wrocławiu na 91,6 fm, a wszędzie na radioluz.pwr.edu.pl Data emisji #75: 6.12.2016 Prowadzenie: Marcin Tomaszewski & Łukasz Sidorkiewicz Realizacja: Justyna Bulanda Tracklist: Sundai – Light Up Blitz The Ambassador – […]

Artykuł Podcast Regulator #75 @Radio LUZ pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
Kolejna porcja nowości w 75 odcinku Regulatora w Radiu LUZ!

Audycja Regulator #75!

Emitowana na żywo w Radiu LUZ w każdy piątek o 20:00
we Wrocławiu na 91,6 fm, a wszędzie na radioluz.pwr.edu.pl

Data emisji #75: 6.12.2016
Prowadzenie: Marcin Tomaszewski & Łukasz Sidorkiewicz
Realizacja: Justyna Bulanda

Tracklist:

Sundai – Light Up

Blitz The Ambassador – Hello Africa

Divines – Moja miłość nie ma dźwięków

Pham – Talk to Me

Rosalie – Pozwól

John Legend ft. Miguel – Overload

Drama Duo – Billy

Dennis Graham ft. Tanya Lee

Vaults – Overcome

Childish Gambino – Terrified

Netta Briele – Bay 2 LA

J.Cole – False Prophets

Run The Jewels – Legend Has It

George Maple – Lover (Thomas Banks Remix)

Artykuł Podcast Regulator #75 @Radio LUZ pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-75-radio-luz/feed/ 0
Podcast Regulator #74 @ Radio LUZ http://www.rgltr.pl/2182-2/ http://www.rgltr.pl/2182-2/#respond Wed, 04 Jan 2017 15:44:01 +0000 http://www.rgltr.pl/?p=2182 Od czasu do czasu jest okazja na zmianę cotygodniowego układu audycji. Tak było tym razem – playlista została stworzona z artystów którzy zostali nominowani do prestiżowej nagrody BBC Sound of 2017. Audycja Regulator #74! Emitowana na żywo w Radiu LUZ w każdy piątek o 20:00 we Wrocławiu na 91,6 fm, a wszędzie na radioluz.pwr.edu.pl Data […]

Artykuł Podcast Regulator #74 @ Radio LUZ pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
Od czasu do czasu jest okazja na zmianę cotygodniowego układu audycji. Tak było tym razem – playlista została stworzona z artystów którzy zostali nominowani do prestiżowej nagrody BBC Sound of 2017.

Audycja Regulator #74!

Emitowana na żywo w Radiu LUZ w każdy piątek o 20:00
we Wrocławiu na 91,6 fm, a wszędzie na radioluz.pwr.edu.pl

Data emisji #74: 29.11.2016
Prowadzenie i realizacja: Marcin Tomaszewski

Tracklist:

Mac Miller Live Free
Jorja Smith – Where Did I Go
Maggie Rogers – Alaska
Raye – Bet U Wish
The Japanese House – Cool Blue
Tom Grennan – Something in the Water
Declan McKenna – Brazil
The Amazons – Ultraviolet
RAY BLK – Talk To Me
Dave ft. Drake – Wanna Know (Remix)
Stefflon Don – Style
AJ Tracey – Leave Me Alone
Nadia Rose – Skwod
Anderson.Paak – Heart Don’t Stand a Chance

 

 

Artykuł Podcast Regulator #74 @ Radio LUZ pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
http://www.rgltr.pl/2182-2/feed/ 0
NAJLEPSZE POLSKIE SINGLE 2016 http://www.rgltr.pl/najlepsze-polskie-single-2017-wybor-redakcji/ http://www.rgltr.pl/najlepsze-polskie-single-2017-wybor-redakcji/#respond Tue, 03 Jan 2017 19:50:31 +0000 http://www.rgltr.pl/?p=2092 Salk – Matronika [playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE] Piotr Zioła – W ciemno [playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE] Melika – Will the Spell Fullfill [playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE] Rebeka – Today [playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE] Fisz Emade Tworzywo – Biegnij dalej sam [playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE] Rosalie – Emotions […]

Artykuł NAJLEPSZE POLSKIE SINGLE 2016 pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
Salk – Matronika

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Piotr Zioła – W ciemno

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Melika – Will the Spell Fullfill

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Rebeka – Today

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Fisz Emade Tworzywo – Biegnij dalej sam

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Rosalie – Emotions

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Ania Kłys – Wise Man

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Seals – Antymegalomania

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Agim ft. Bemy – Carpet Burn

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Flow – Dziewczynka

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Sorry Boys – Supernova

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Krzysztof Zalewski – Miłość Miłość

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Ten Typ Mes – Zawsze mogę liczyć na

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

We Draw A – Tomorrow

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Bownik – Behind The Corner

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Brodka – Up in the Hill

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Sumoo – Flegma

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Sonar – Vaga

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Duit ft. Vito – Urban Lovers

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Daria Zawiałow – Malinowy Chruśniak

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Ten Typ Mes – Pokaż mi dom

Powody tak wysokiej lokaty są dwa. Po pierwsze Mes – jedyny polski raper, który w tym roku wywołał u mnie stuprocentowe zadowolenie z odbioru wypuszczonego materiału. Po drugie Night Marks Electric Trio – wrocławska ekipa, która swoją produkcją z jednej stony łagodzi zapędy Mesa, a z drugiej wciąga go w klimat idealnie komponujący się z jego storytellingiem. Dodatkowy punkt za kochające się lodówki z klipu. ~M.Tomaszewski

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Pepe – Better Place

Fanem talentu Piotrka Rajskiego byłem już od dawna, z resztą świadczy o tym obecność jego produkcji w kilku odcinkach Regulatora w Radiu LUZ. Epka „Places Without Things” jest świetnym uzasadnieniem mojego entuzjazmu, a za podróż w którą porywa mnie „Better Place” będę dziękował aż do kolejnego podsumowania roku. ~M.Tomaszewski

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Kroki – Eyes

Wielkim zaskoczeniem było tak szybkie przygarnięcie Kroków przez Kayax. Do momentu premiery krążka, „Eyes” znane było z wersji live krążącej w sieci. Wersja studyjna nie zawiodła! Pulsujący, niepokojący bit i połamane sample to ich znak rozpoznawczy. Zdecydowane, mocne uderzenie od Kroków utworem, który również na żywo brzmi wyśmienicie. ~Ł.Sidorkiewicz

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Agim ft. Klark – Rajka

„Rajka” to pierwszy singiel zapowiadający solowy projekt Agima, który do współpracy zaprosił swoje prywatne, wokalne odkrycie – Klarka (Lilly Hates Roses). To utwór, w którym Agim powraca wspomnieniami do swojego dzieciństwa, tęsknocie do bezpieczeństwa i wewnętrznym strachu. Kawał świetnie wyprodukowanych dźwięków okraszonych niezwykłym teledyskiem skutecznie podsyca apetyt na więcej. ~Ł.Sidorkiewicz

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Sorry Boys – Wracam

Pierwszy, a zarazem najgłośniejszy singiel Sorry Boys z „Romy”. Ciepło przyjęty przez słuchaczy, również o ogromnym potencjale komercyjnym przy zachowaniu najwyższego poziomu. Z dodatkowym smaczkiem w postaci gościnnego udziału pani Apolonii Nowak – cenionej i wielokrotnie nagradzanej artystki kurpiowskiej. ~Ł.Sidorkiewicz

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Buslav – Searching for You

Tomasz Busławski pojawił się znienacka i to od razu z jedną z najlepszych piosenek tego roku. Takich artystów za granicą nazywa się songwriterami. Sam napisał, zagrał i zaśpiewał – a do tego był to pierwszy akcent zapowiadający debiutanckie LP. Piękna melodia wzbogacona wyrazistą rytmiką, well done! ~M.Tomaszewski

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Night Marks Electric Trio – Matter of Time

Nocne Marki po raz drugi w top10 (patrz niżej z Mesem) ale tym razem już w pełni autorskiej kompozycji. To brzmienie to dla mnie kwintesencja NMET – wszystkie źródła z których czerpią muzycy zawinięte w błyszczące opakowanie opieczętowane znakiem jakości U Know Me Records. Jest rap, jest jazz, jest elektronika, jest śpiew, jest charakter. Jest muzyka. ~M.Tomaszewski

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Duit ft. Jesse Boykins III – All The People

Gdyby pochwał było mało, to początek lata definitywnie należał do Duita. Singlem „All The People” z Jessem Boykinsem III świadomie pokazał, że szykuje krążek, o którym będzie głośno. Z wielkim rozmachem zrealizował teledysk w niespotykanej formie, z niekonwencjonalnymi pomysłami na każdym kroku. Totalnie zaskoczył dźwiękiem, ewolucją własnego stylu i skalą przedsięwzięcia. Obrał jeden z najlepszych możliwych muzycznych kierunków – oby nie zbaczał z wyznaczonego kursu! ~Ł.Sidorkiewicz

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Wojtek Mazolewski ft. Justyna Święs – Organizmy Piękne

O Wojtku Mazolewskim można powiedzieć wiele. Że wypuszcza tony dźwięków w świat, na koncertach daje z siebie 200% energii, a kompozycje z pozoru trudne do przyswojenia serwuje w przystępnej i intrygującej formie. Wydał właśnie wypełniony po brzegi rozpoznawalnymi wokalami krążek „Chaos Pełen Idei”. A pośród wszystkich utworów ten najważniejszy – „Organizmy Piękne” z gościnnym udziałem Justyny Święs. A czego można się spodziewać po artystach, którzy wszystkiego, czego się dotkną zamieniają w złoto? Zdecydowanie złota najwyższej próby. ~Ł.Sidorkiewicz

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Daria Zawiałow – Kundel Bury

Muszę przyznać, że gdy tworzyliśmy ten ranking to z każdym kolejnym odsłuchem Daria wędrowała w górę i zatrzymała się na samym szczycie. Dlaczego? Pomimo tego, że w tym zestawieniu znalazły się utwory z trudniejszym tekstem czy bardziej zaawansowane kompozycyjnie to właśnie „Kundel Bury” jest w stu procentach tym co chcielibyśmy nazywać po prostu „piosenką”. Okazuje się, że da się stworzyć ładną melodię z nieoczywistym tekstem – taką, którą grają wszystkie stacje radiowe od komercyjnych aż po te najbardziej alternatywne i poszukujące. Polsko, zamiast słuchać piosenek o tym „co z nami będzie gdy spotkamy się na zakręcie” włączcie Darię Zawiałow! ~M.Tomaszewski

[playlista na SPOTIFY] [playlista na YOUTUBE]

Artykuł NAJLEPSZE POLSKIE SINGLE 2016 pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
http://www.rgltr.pl/najlepsze-polskie-single-2017-wybor-redakcji/feed/ 0
Podcast Regulator #45 @Radio LUZ http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-45-radio-luz/ http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-45-radio-luz/#respond Thu, 21 Apr 2016 18:42:08 +0000 http://www.rgltr.pl/?p=1886 Aż 45 odcinków potrzebowaliśmy, żeby złożyć playlistę w 100% z muzyki od polskich artystów – w końcu się udało! #duma Regulator #45 Radio LUZ 8.04.2016 we Wrocławiu na 91,6 fm, wszędzie na radioluz.pwr.edu.pl Prowadzenie: Marcin Tomaszewski Realizacja: Justyna Bulanda

Artykuł Podcast Regulator #45 @Radio LUZ pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
Aż 45 odcinków potrzebowaliśmy, żeby złożyć playlistę w 100% z muzyki od polskich artystów – w końcu się udało! #duma

Regulator #45

Radio LUZ 8.04.2016
we Wrocławiu na 91,6 fm, wszędzie na radioluz.pwr.edu.pl

Prowadzenie: Marcin Tomaszewski
Realizacja: Justyna Bulanda

Artykuł Podcast Regulator #45 @Radio LUZ pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-45-radio-luz/feed/ 0
Podcast Regulator #44 @Radio LUZ http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-44-radio-luz/ http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-44-radio-luz/#respond Wed, 20 Apr 2016 16:38:25 +0000 http://www.rgltr.pl/?p=1872 Kolejny podcast już do odsłuchu, sprawdźcie co przyciągnęło naszą uwagę w tym tygodniu! Regulator #44 Radio LUZ 8.04.2016 we Wrocławiu na 91,6 fm, wszędzie na radioluz.pwr.edu.pl Prowadzenie: Marcin Tomaszewski & Łukasz Sidorkiewicz Realizacja: Justyna Bulanda cover photo: Daria Maria

Artykuł Podcast Regulator #44 @Radio LUZ pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
Kolejny podcast już do odsłuchu, sprawdźcie co przyciągnęło naszą uwagę w tym tygodniu!

Regulator #44

Radio LUZ 8.04.2016
we Wrocławiu na 91,6 fm, wszędzie na radioluz.pwr.edu.pl

Prowadzenie: Marcin Tomaszewski & Łukasz Sidorkiewicz
Realizacja: Justyna Bulanda

cover photo: Daria Maria

Artykuł Podcast Regulator #44 @Radio LUZ pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-44-radio-luz/feed/ 0
Podcast Regulator #43 @Radio LUZ http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-43-radio-luz/ http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-43-radio-luz/#respond Wed, 20 Apr 2016 16:14:45 +0000 http://www.rgltr.pl/?p=1866 1 kwietnia może i był śmieszny, ale na pewno nie pod względem muzyki:) Dowód poniżej! Audycja Regulator #43 Emitowana na żywo w Radiu LUZ w każdy piątek o 20:00 we Wrocławiu na 91,6 fm, a wszędzie na radioluz.pwr.edu.pl Data emisji #42: 1.04.2016 Prowadzący: Marcin Tomaszewski, Łukasz Sidorkiewicz Realizacja: Justyna Bulanda  

Artykuł Podcast Regulator #43 @Radio LUZ pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
1 kwietnia może i był śmieszny, ale na pewno nie pod względem muzyki:) Dowód poniżej!

Audycja Regulator #43

Emitowana na żywo w Radiu LUZ w każdy piątek o 20:00
we Wrocławiu na 91,6 fm, a wszędzie na radioluz.pwr.edu.pl

Data emisji #42: 1.04.2016
Prowadzący: Marcin Tomaszewski, Łukasz Sidorkiewicz
Realizacja: Justyna Bulanda


 

Artykuł Podcast Regulator #43 @Radio LUZ pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-43-radio-luz/feed/ 0
Podcast Regulator #34 @Radio LUZ – podsumowanie roku! http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-34-radio-luz-podsumowanie-roku/ http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-34-radio-luz-podsumowanie-roku/#respond Wed, 13 Jan 2016 14:31:08 +0000 http://www.rgltr.pl/?p=1671 W tym odcinku prezentowaliśmy Wam wyniki głosowania na płyty roku 2015, które przez cały grudzień toczyło się na łamach portalu www.rgltr.pl. Mogliście oddawać swoje głosy w dwóch kategoriach – #TOP i #HYPE! Sprawdźcie kogo wyróżniliście w 2015 roku:) Wszystkie inne regulatorowe podsumowania możecie znaleźć tu: http://www.rgltr.pl/category/podsumowania… Audycja Regulator #34! Emitowana na żywo w Radiu LUZ […]

Artykuł Podcast Regulator #34 @Radio LUZ – podsumowanie roku! pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
W tym odcinku prezentowaliśmy Wam wyniki głosowania na płyty roku 2015, które przez cały grudzień toczyło się na łamach portalu www.rgltr.pl.
Mogliście oddawać swoje głosy w dwóch kategoriach – #TOP i #HYPE!
Sprawdźcie kogo wyróżniliście w 2015 roku:)

Wszystkie inne regulatorowe podsumowania możecie znaleźć tu:
http://www.rgltr.pl/category/podsumowania…

Audycja Regulator #34!
Emitowana na żywo w Radiu LUZ w każdy piątek o 20:00
we Wrocławiu na 91,6 fm, a wszędzie na radioluz.pwr.edu.pl

Data emisji #34: 8.01.2016
Prowadzący: Marcin Tomaszewski & Łukasz Sidorkiewicz
Realizacja: Justyna Bulanda

Regulator #34 @Radio LUZ – podsumowanie roku! by Regulator – Rgltr.Pl on Mixcloud

Artykuł Podcast Regulator #34 @Radio LUZ – podsumowanie roku! pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
http://www.rgltr.pl/podcast-regulator-34-radio-luz-podsumowanie-roku/feed/ 0
NAJLEPSZE RAP SZTOSY 2015! http://www.rgltr.pl/ulubione-polskie-rap-sztosy-2015/ http://www.rgltr.pl/ulubione-polskie-rap-sztosy-2015/#respond Tue, 05 Jan 2016 13:11:36 +0000 http://www.rgltr.pl/?p=1565 Pewnie zauważyliście, że w zestawieniu najlepszych polskich utworów 2015 nie umieściliśmy żadnego kawałka rapowego. Nie stało się tak dlatego, że o nich nie pamiętamy, ale dlatego że hip-hop jest na tyle sporą sferą muzyki, że postanowiliśmy wyróżnić je w oddzielnym artykule. Poniżej subiektywny wybór 15 polskich rapowych singli, które najlepiej mi siadały w 2015 roku! […]

Artykuł NAJLEPSZE RAP SZTOSY 2015! pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
Pewnie zauważyliście, że w zestawieniu najlepszych polskich utworów 2015 nie umieściliśmy żadnego kawałka rapowego. Nie stało się tak dlatego, że o nich nie pamiętamy, ale dlatego że hip-hop jest na tyle sporą sferą muzyki, że postanowiliśmy wyróżnić je w oddzielnym artykule. Poniżej subiektywny wybór 15 polskich rapowych singli, które najlepiej mi siadały w 2015 roku!

Osiedlowe Linie Lotnicze – Definicja prezesury prod. Wrotas

Na początek zestawienia po raz pierwszy Alkopoligamia, Wrotas i Kaietanovich, czyli Osiedlowe Linie Lotnicze. Piszę „po raz pierwszy”, bo te nazwy i ksywy pojawią się jeszcze na kolejnych miejscach w tym zestawieniu. OLL to projekt łączący artystów wytwórni, poza wspomnianymi usłyszeć na nim możecie jeszcze Kubę Knapa, Made i Lazy One. „Definicja prezesury” to moim zdaniem najlepszy kawałek na tym krążku.

POSŁUCHAJ

Growbox – Mięso z grilla

Zawsze podobało mi się flow Jeżozwierza, a niestety nigdy nie było wokół jego ksywki wielkiego szumu, ani spektakularnego sukcesu płytowego. Co do Ostrego – wiem, że niektórzy twierdzą, że już dawno się skończył, ale umówmy się – chyba nie ma w Polsce człowieka, który słucha rapu i nigdy nie słuchał Adama. A osobiście uważam, że na pewno nie zapomniał jak się rapuje. To wszystko spięte muzyczną klamrą jednego z najlepszych polskich producentów Soulpete’a sprawia, że Growbox to bardzo ciekawa propozycja.

POSŁUCHAJ

Sokół x Taco Hemingway x Ras – Lek przeciwbólowy

„Prosto Mixtape Cztery” wydany został zaledwie miesiąc temu. Można znaleźć na nim masę ciekawych kolaboracji. Jedną z nich jest połączenie „szefa” – Sokoła z Rasem i Taco Hemingwayem. Przyznaję, że nie jestem wielkim fanem Sokoła – ale jest kilka jego kawałków, których stale słucham – ten jest jednym z nich. Co do Taco, to chyba udowodnił niedowiarkom, że potrafi też dobrze brzmieć na bitach innych niż produckje Rumaka. Ras w tym wałku w swoim stylu, między nami spoko.

POSŁUCHAJ

Kartky – Smoke prod. HVZX

Można powiedzieć, że Kartky przebojem i bez pardonu wbił się w rok 2015. Po pierwsze dlatego, że „Shadowplay” momentalnie stało się bardzo dobrze ocenianym w środowisku albumem. Po drugie dosłownie chwilę potem wypuścił drugi album! „Smoke” pochodzi właśnie z krążka „Fuego Infinito”. Na obu krążkach sporą rolę produkcyjną odgrywał duet HVZX i ten singiel również jest ich dziełem. Mam świadomość, że Kartky nie będzie podobał się wszystkim, bo taki styl rapowania trzeba po prostu lubić. Nie zmienia to jednak faktu, że był jedną z najciekawszych postaci 2015 roku.

POSŁUCHAJ

Zetenwupe – Wisełka prod. Wrotas

Pamiętacie „nabór” raperów do Alkopoligamii? Szeregi wytwórni zasilili wtedy Kuba Knap, LJ Karwel i Zetenwupe. Najdłużej musieliśmy czekać na album tych ostatnich, ale formalności stało się zadość i w wakacje 2015 dostaliśmy płytę „Bejbo”. Nieprzypadkowo po raz kolejny wybieramy kawałek wyprodukowany przez Wrotasa, który ma mocne argumenty na zdobycie tytułu producenta roku. Trochę zmartwił mnie fakt, że wraz z rozpoczęciem roku 2016 Alkopoligamia zawiesiła współpracę z Hade aka Kaietanovichem, zobaczymy co się w tej kwestii jeszcze wydarzy. Jeśli nie robiliście tego w tym roku, to w przyszłym również polecam – wiosna, wały nad rzeką, dobry napój, „Wisełka” to soundtrack idealny!

POSŁUCHAJ

Zaburzenia – Strach

Na regulatorze nieczęsto piszemy o rapie, ale Zaburzenia to grupa, która pojawia się w naszych tekstach i audycjach dość regularnie. Z jednej strony niesamowite produkcje muzyczne Szatta, które są bardzo charakterystyczne na tle innych producentów, a z drugiej mocny nacisk na liryczny tekst Kuby Witka (Tusz Na Rękach). Takie połączenie w ostatnich czasach rzadko się zdarza i to chyba jest powód, dla którego mocno ten projekt wspieramy.

POSŁUCHAJ

Kuban x Essex – Mała Mi

10 marca Essex wydał swój album „De_EP_Fo_Rest”, na którym jednym z gości był Kuban. Najwiekszą zaletą kawałka „Mała Mi” jest coraz częściej stosowane odejście od klasycznego szkieletu rapowego, co w tym przypadku wyszło znakomicie. Bitowi zdecydowanie bliżej do elektroniki i jedynie momentami przemycane są typowo hiphopowe uderzenia perkusyjne, w co idealnie wpasowuje się nowoczesny styl nawijki Kubana.

POSŁUCHAJ

Małpa – Naiwniak prod. Donatan

W końcu się doczekałem! Jeden z moich ulubionych raperów – Małpa – wraca. Chociaż na album musimy jeszcze trochę poczekać, to już teraz możemy się cieszyć kilkoma singlami. Fajnie, że Małpa przy nowych produkcjach ciągle rozwija i odświeża swoją łatkę klasycznego rapera. „Naiwniak” może być też dowodem dla hejterów Donatana na to, że gość nie zapomniał jeszcze jak się robi dobre bity.

POSŁUCHAJ

Rasmentalism – Film o nikim

Niezmiennie twierdzę, że „Wyszli coś zjeść” to jedna z najlepszych polskich płyt hip-hopowych a.d. 2015. Ras i Ment już od kilku lat cały czas prezentują progres, a „Film o nikim” może być tego rozwoju wizytówką. „Brudne flow, czyste ciuchy, wolny umysł, szybkie ruchy”.

POSŁUCHAJ

Taco Hemingway – 6 zer

Jak nawinął tak zrobił. 6 zer pod klipem jest i to niedługo z 4 z przodu. Żeby wszystko się zgadzało, to u nas na szóstym miejscu. Pomimo tego, że do taco-fanatyzmu, którego w ostatnim czasie jesteśmy świadkami raczej mi daleko, to nie ulega wątpliwości fakt, iż był on w tym roku ważną dla polskiego rapu postacią.

POSŁUCHAJ

Quebonafide x Zamilska – Święty spokój

Jestem wielkim fanem łączenia różnych muzycznych światów, a na pewno w taki sposób. W ramach świetnego projektu radiowej Czwórki „Żywy Gig” Quebonafide nawinął do muzyki Zamilskiej. Wyszło genialnie, oboje pokazali swoje najmocniejsze strony, a wyszedł z tego kawałek jedyny w swoim rodzaju. Widziałem, że w komentarzach niektórzy fani Queby mocno narzekają, że „słaby bit”… Hey people, open your minds!

POSŁUCHAJ

Ten Typ Mes – Możliwość prod. Wrotas

Będzie krótko. Noworoczny nabytek Alkopoligamii – Wrotas – sieknął taki bit, że za każdym razem gdy słyszałem ten wałek w samochodzie, ręce bezwarunkowo puszczały kierownicę i lądowały pod sufitem. I pomimo (dziwnego?) refrenu i wręcz groteskowego mesika-mercedesika w klipie, „Możliwość” dobrym sztosem jest!

POSŁUCHAJ

Leh – Pierwszy raz feat. Ten Typ Mes, Rybas prod. Lanek

Przyznaję szczerze, że na początku do Młodego Leha przekonany nie byłem. Do tego stopnia, że gdy usłyszałem o wydaniu jego płyty w Alkopoligamii to trochę się zaśmiałem. Ale teraz sobie myślę, że musiałem się chyba wtedy najeść czegoś niezdrowego, bo ewidentnie mi się coś pomyliło. Leh siada świetnie, a flow w tym kawałku jest na tak genialnym poziomie, że można go słuchać bez przerwy. Do tego zwrotka Mesa, co to za loooot!!! Nie wiem czy to nie najlepsza jego zwrotka w tym roku. Tylko Rybas jak dla mnie nie dźwignął, tak czy siak 3 miejsce mocno zasłużone.

POSŁUCHAJ

Otsochodzi – Polepiony

„…Rób swoje młody” – jeśli Janek będzie nagrywał wałki w takiej stylówie to kupuję każdą kolejną produkcję w ciemno! Po raz pierwszy usłyszałem go przy okazji Młodych Wilków i fakt, że na wspólnym „Wilczym sezonie” był postacią mocno się wyróźniającą, nie był przypadkiem. A „Polepiony„? Bit świetny, flow idealne, a gość ma dopiero 19 lat. Nic do dodania – 10/10!

POSŁUCHAJ

W.E.N.A – Lato w mieście

Wudoe zawsze nagrywał sztosy, i nie zmienia się to już od długiego czasu. Monochromy EP nagrana z Quizem jest tego najlepszym przykładem. „Lato w mieście” było zapętlone na playliście przez większość roku 2015, a ilości odsłuchów nie jestem w stanie zliczyć. Dorzućmy do tego stworzoną przez Forina genialną oprawę graficzną epki i artefakty symbolizujące każdy utwór. W połaczeniu tworzy to niesamowity efekt! A coś czuję, że jeśli w końcu uda mu się wydać wspólny album z Electro Acoustic Beat Sessions to w przyszłym roku też nie będę miał problemu z wyborem pierwszego miejsca. Czekam!

POSŁUCHAJ

Artykuł NAJLEPSZE RAP SZTOSY 2015! pochodzi z serwisu www.rgltr.pl.

]]>
http://www.rgltr.pl/ulubione-polskie-rap-sztosy-2015/feed/ 0