PODZIEL SIĘ

SNOWFEST_RELACJA_2Snowfest jest imprezą, która ma szansę wypełnić jedną z niewielu luk na festiwalowej mapie Polski. W sezonie letnim praktycznie dogoniliśmy już Europę. Dużej imprezy zimą na wzór tych, ktore odbywają się w alpejskich kurortach jeszcze nie było. Dla niektórych może to być idea nowa, tak jak kiedyś to było z Open’erem. Do Gdyni, Płocka czy Katowic nauczyliśmy się jednak jeździć wyposażeni w krem do opalania, czemu więc nie mielibyśmy się przekonać do weekendu w Tatrach opatuleni szalikami i czapkami? Dlaczego festiwalowi psychofani mają sobie robić w ciągu roku 8 miesięcy przerwy? Mam nadzieję, że po następnych 1000 znakach przekonacie się, że festiwale na mrozie mają sens.

Zakopane wydaje się być idealną lokalizacją dla Snowfest. Baza noclegowa udźwignęłaby imprezę dużo większą, a Wielka Krokiew posiada gotową, niezłą infrastrukturę. Irytuje tylko dojazd Zakopianką, ale wiedzą o tym wszyscy i nikt nie jest w stanie tego szybko zmienić, nie ma więc co marudzić.

SNOWFEST_RELACJA_3O infrastrukturze Wielkiej Krokwii wspominam nie bez powodu. Ciężko bowiem powiedzieć, czy Snowfest to bardziej festiwal sportów ekstremalnych czy muzyki spod znaku elektroniki i hip hopu. U podnóża skoczni wybudowano hopkę, na której w piątek prezentowali się narciarze, a w sobotę snowboarderzy. Widowiskowości tym zmaganiom odmówić nie można. Dla mniej więcej połowy publiczności właśnie to było głównym punktem programu Snowfest. Dla reszty był to miły przerywnik pomiędzy występami kolejnych artystów. Na sporcie skupiać się już nie będziemy, bo to przecież portal muzyczny. A jest o czym pisać.

Muzyka na Snowfest była prezentowa w 4 przestrzeniach. Po pierwsze mieliśmy małą scenę (warto dodać, że darmową), na której zaprezentowali się Fair Weather Friends, Future Folk, Too Many T’s i…Cleo. Bardzo żałuję, że nie udało mi się na nią dotrzeć, bo ciekawiło mnie jak zostanie odebrana ze swoim popikiem na alternatywnym festiwalu. Ważne, że Fair Weather Friends znowu pokazali klasę i pomimo mrozu, problemów technicznych i niewielkiej frekwencji bardzo im się chciało. Widać, że Fair Weather Friends to ukształtowany już zespół i bezpieczny festiwalowy booking – wiadomo, że poniżej pewnego, wysokiego poziomu nie zejdą.

Scena główna ustawiona była za plecami publiczności oglądającej zawody sportowe. Można więc było podziwiać efektowne ewolucje i jeszcze efektowniejsze gleby słuchając muzyki na żywo. Dla fanów sportu to rozwiązanie pozwalało na doświadczenie w pełni Snowfest, dla artystów była to jednak sytuacja niezbyt konfortowa. Pod sceną bowiem tłumów nie było.

SNOWFEST_RELACJA_4Roots Manuva zasłużył ze strony polskiej publiczności na dużo więcej. Nie jest to artysta dający wybitne koncerty, częso jakby przechodzi koło nich bokiem. W Zakopanem musiało być mu na tyle zimno, że nie miał wyboru i musiał dać z siebie wszystko. Szkoda tylko, że Roots Manuva na swoich koncertach nie gra utworów innych artystów u których pojawił się gościnnie. Nagrywa on bowiem świetne płyty, ale to na featuringach jest genialny. Roots Manuva przyjechał z pełnym zespołem, czym plusuje jeszcze bardziej.

O Raekwonie z legendarnego Wu Tang Clan można powiedzieć jedno – zagrał po linii najmniejszego oporu. Od artysty naznaczonego przez  nazwę jednej z najważniejszych grup w historii hip hopu można spodziewać się czegoś więcej niż występu u boku średniego DJa. Opócz przebojów Raekwona wypełniony on był również hitami spod znaku Wu Tang Clan i innych amerykańskich raperów. Fajnie, tylko w głowie po tym występie nie zostaje nic.

SNOWFEST_RELACJA_5Najbardziej pozytywnym zaskoczeniem Snowfest był dla mnie występ Łąki Łan. Zawsze kojarzyli mi sie z wtórnym funkowym plumkaniem przebranym w śmieszne stroje. Zimą postanowili dodać do swojej muzyki dużo basu. Taneczna wersja Łąki Łan to jest coś co kupuję, co naprawdę dostarcza pozytywnej energii. Koniecznie muszę sprawdzić, czy ich ostatnie płyty to również zwrot w kierunku elektroniki.

Jak mając jeden produkt sprzedać go dwa razy? Chase And Status opanowali technikę zarabiania pieniędzy do perfekcji. W studiu są genialni, tego im odmówić nie można. W wersji live są równie świetni. Schody zaczynają się w przypadku Chase And Status DJ Set. Nie są słabymi DJami, wręcz przeciwnie. Problem w tym, że już drugi raz byłem na dyskotece spod znaku Chase And Status na który…przyjeżdża tylko jeden członek duetu. W Zakopanem mieliśmy zaszczyt gościć Status. Co w tym czasie robił Chase? Wątpię żeby zabawiał góralki, prędzej zarabiał pieniądze na innej imprezie sygnowanej nazwą Chase And Status. Set „duetu” zbudowany był następująco: energetyczny drum & bass, krótka wiązanka hitów własnych produkcji, kilka trapów (PO CO?), znów trochę drum & bassów i na koniec kolejne własne utwory. Niby świetne, niby dobra energia była, ale niesmak pozostaje.

SNOWFEST_RELACJA_6Występy na scenie głównej kończyly się dość wcześnie, bo przed 23:00. Nie oznacza to, że w tym momencie trzeba było iść do domu. Dla niektórych Snowfest w tym momencie tak naprawdę się zaczynał. Do wyboru mieliśmy dwa oficjalne afterparty – jedno zlokalizowane w klubie Dworzec Tatrzański i drugie w przearanżowanej przestrzeni pawilonów pod Wielką Krokwią. Taka formuła to jedyna sensowna opcja, bo nie ukrywajmy, ale na zewnątrz było już bardzo zimno. Szkoda tylko, że impreza została podzielona i nie można było zaliczyć wszystkiego. Ja wybrałem towarzystwo Andy C i Mike’a Skinnera w ogrzewanych namiotach pod Wielką Krokwią, Barrym Ashworthem z Dub Pistols i Purple Disco Machine musiałem się więc obejść smakiem. Zarówno w piątek jak i w sobotę już grający na rozgrzewkę DJe Ros i Benito pokazali, że dobrze wybrałem. Przyjemnie czekało się na występy głównych gwiazd z lekka tańcując. Tańcować bowiem na Snowfest trzeba ciągle, bo inaczej idzie zamarznąć.

Andy C, legenda drum n’ bassu praktycznie rozniósł parkiet. Wielka moc, wielkie hity. Założyciel wytwórni XXX mocno korzystał z dorobku swoich podopiecznych. Mniej więcej co 3 utwory pojawiał się killer w postaci Tarantuli Pendulum czy XXX Wilkinsona. Idąc kiedyś na występ Andy C koniecznie pamiętajcie o wygodnych butach!

SNOWFEST_RELACJA_7Jeśli Andy C to legenda, to co powiedzieć o Mike’u Skinerze? The Streets było projektem wyjątkowym nagrywającym wybitne płyty, genialne single i na dodatek grającym świetne koncerty. Pewnego dnia jednak Mike Skiner powiedział dość. Od tej pory raczej milczy, co prawda miał nagrywać z wokalistą The Music, ale nic z tego nie wyszło. Widać nakupił sprzętu, ściągnął z internetu odpowiednie oprogramowanie, tony muzyki i postanowił zostać DJem. No i jeszcze oczywiście wyposażył się w wielkiego, czarnego MC imieniem Dave. Jakim DJem jest Mike Skinner? Dużo kombinuje, często zmienia kawałki i niestety ma jeszcze spore braki techniczne. Gra wszystko co ma energię, głównie drum n’ bassy, trapy i wszelką nową elektronikę. Czasem cytuje swoją twórczość, ale robi to w stopniu minimalnym, zdecydowanie zbyt rzadko dla każdego psychofana The Streets. Mam więc nadzieję, że to przejściowe zajęcie Mike’a Skinnera i już niedługo zajmie sie tym, co robi najlepiej.

Snowfest nie jest największym festiwalem świata, organizatorzy mogli więc pozwolić sobie na sporo luzu. Widać było, że ciągle się uczą, kombinują i reagują na wszelkie niedociągnięcia,  takie jak np. niezbyt fortunne usytuowanie food trucków pierwszego dnia. Dobrze to wróży na przyszłość. Jeśli więc uważacie, że w temacie festiwali wiecie już wszystko dajcie się za rok zaskoczyć tańcem jako najlepszym sposobem na ogrzanie, narciarzom i snowboarderom zaprzeczającym grawitacji i grzanym (!) whisky.

TAGIfestivalrelacja PODZIEL SIĘ Facebook Twitter tweet !function(d,s,id){var js,fjs=d.getElementsByTagName(s)[0];if(!d.getElementById(id)){js=d.createElement(s);js.id=id;js.src="//platform.twitter.com/widgets.js";fjs.parentNode.insertBefore(js,fjs);}}(document,"script","twitter-wjs"); Poprzedni artykułLion Babe – „Begin” (recenzja)Następny artykułWywiad Smolik/Kev Fox: „Bycie pomiędzy Smolikiem a Foxem byłoby przewidywalne” Piotr Machałahttp://www.rgltr.pl