PODZIEL SIĘ

Niewielu jest artystów, którzy decydując się na rozwój muzyczny własnego projektu, postawiliby wszystko na jedną kartę. A tak jest z duetem producenckim RYSY. Od samego początku budzili ogromne zainteresowanie zarówno słuchaczy, jak i mediów. W szczególności ich występy na letnich festiwalach pokazały, że nie jest to kolejny, zwykły, elektroniczny skład. Niedawno odwiedzili Wrocław grając koncert, na którym pomimo braku wokalu w składzie zespołu pokazali, że sama już muzyka niesie ze sobą ogromną energię. Do tego są niezwykle zaangażowani w to co robią, a o projekcie opowiadają wręcz z wypiekami na twarzy. Z Rysami, czyli Wojtkiem i Łukaszem, porozmawialiśmy tuż po zakończeniu ich koncertu klubowego.

Łukasz Sidorkiewicz: Jak Wam się grało dzisiaj we Wrocławiu? Było dobrze, rozgrzaliście publiczność pomimo tego, że nie było z Wami jednej kluczowej osoby.

Wojtek: Dlatego byliśmy zestresowani na samym początku. Nie było dzisiaj z nami Justyny, a wiele osób nastawiało się, że pojawi się z nami osoba, którą tak bardzo cenią za wokal. Jest „frontmentką” kiedy z nami występuje. Dlatego byliśmy przerażeni.

Łukasz: Fakt, że jej nie było też nas trochę zaskoczył. Choroba wypadła nagle, nie byliśmy w stanie przygotować się na taką sytuację. Wyszło zatem spontanicznie, ale publiczność była genialna.
Wojtek: My również mieliśmy test samych siebie w nowych warunkach.

Wiele osób może być w błędzie i z pewnością myśli, że jesteście trio. A wy jesteście duetem, w którym na featuringu jest Justyna?

Wojtek: Zaczęliśmy przede wszystkim razem. Pierwszy singiel był z Justyną. Trzeci również z Justyną i jeszcze kilka innych kawałków. Przez to może być naturalne takie kojarzenie nas. Ale fakt faktem – jesteśmy duetem. I chcielibyśmy zapraszać do współpracy ciekawych wokalistów.

Łukasz: Ludzie znają przede wszystkim Justynę. My jesteśmy kojarzeni ze środowiskiem nieco bardziej niszowym – z wytwórnią U Know Me Records. Wojtek, swego czasu, również z Compost Records. Teraz mamy chęć poodkrywać na nowo wokalistów popularnych. Ale przede wszystkim ciekawych. W planach mamy na przykład współpracę z Natalią Nykiel.

Wojtek: W zasadzie mamy już razem utwór nagrany i zagraliśmy z nią nawet dwa koncerty. Staramy się zatem zapraszać ciekawych dla nas wokalistów. Ale rzeczywiście z Justyną jesteśmy najbliżej i najwięcej utworów razem nagraliśmy. Chcielibyśmy to kontynuować.

Faktycznie. O Natalii Nykiel już słyszałem i zastanawiałem się czy ona po prostu nie zmieściła się na albumie, czy pojawiła się później. Bo rozumiem, że myślicie o niej w kontekście kolejnego wydawnictwa.

Wojtek: Z Natalią współpraca trwa od niedawna i są to póki co początki. Na razie się badamy i sprawdzamy co razem możemy zrobić. Póki co, tak jak wspominaliśmy, mamy jeden utwór nagrany. Myślimy nad kolejnymi – może jakąś EPką do końca roku.

Łukasz: Może nawet bardziej techniczną, aby było mniej piosenkowo. Natalia jednak bardzo dobrze się w ten klimat wpasowała.

A kiedy po raz pierwszy się spotkaliście?

Rysy / Oficjalne materiały prasowe

Wojtek: Pomysł wyszedł podczas grania wspólnego koncertu na początku października pod Pałacem Kultury. Organizował go Hirek Wrona. Miał fajną koncepcję. Każdy zaproszony zespół (a byli wśród nich m.in. Taco Hemingway, The Dumplings, O.S.T.R., Fisz Emade…) wykonał dwa kawałki. Jeden swój, a drugim miała być stara piosenka z okolic lat 80′, nawiązując do jubileuszu NZSu.

Łukasz: Początkowo był pomysł na „Message in a Bottle”. Jednak zarówno ja, jak i Wojtek mieliśmy ogromną ochotę zagrać numer Daab „W Moim Ogrodzie”, który po prostu nie podszedł Justynie.

Wojtek: Zastanawialiśmy się z kim zatem go zagrać i wybór padł na Natalię, która świetnie sobie z nim poradziła.

Chrztem bojowym, koncertowym wydaje mi się, że był dla Was chyba Open’er. Ale to nie był pierwszy koncert, na którym próbowaliście swoich sił.

Łukasz: Zaczynaliśmy już w styczniu grając jako support przed Rebeką. Więc w zasadzie w dwa miesiące po powstaniu projektu mieliśmy okazję zagrać dla pełnego klubu Basen w Warszawie. I wtedy właśnie był oficjalny start.

Wojtek: Od tamtej pory zagraliśmy dwadzieścia parę koncertów. Z każdym z nich „dorabialiśmy” nowy materiał, który powstawał równolegle. Początkowo zatem koncerty były krótkie, lekko niedołężne. A rzeczywiście Open’er był festiwalem, na który przygotowywaliśmy się długo i chcieliśmy tam zagrać wszystko tak jak należy. Chociaż nie do końca to się udało. Pełną premierę mieliśmy na Tauronie, gdzie zagraliśmy ze wszystkimi gośćmi i z wizualizacjami. To był dla nas piękny dzień, który był zarazem połączony z premierą naszej płyty.

Ja akurat na Open’erze Was widziałem. Ale mieliście mocną konkurencję w postaci Enter Shikari na głównej scenie. Pamiętam jednak, że wówczas media zawrzały – pojawiło się mnóstwo pozytywnych recenzji właśnie odnośnie Waszego koncertu. Spodziewaliście się aż takiej reakcji?

Wojtek: My się właściwie niczego nie spodziewaliśmy.

Łukasz: To jest bardzo miłe i zaskakujące, że mamy ogromny kredyt zaufania zarówno wśród mediów jak i słuchaczy.

Wojtek: I ogromny entuzjazm.

Łukasz: Wówczas Open’er wysyłał za pośrednictwem swojej aplikacji mobilnej zaproszenia akurat na nasz koncert. Ktoś więc czuwa nad tym, żeby nam było trochę lżej, co nas niesamowicie cieszy.

Wojtek: I faktycznie po tym festiwalu otrzymaliśmy mnóstwo komentarzy. A co nas tym bardziej cieszy – z zagranicznej prasy. Co więcej – z mediów mainstreamowych, m.in. MTV czy Guardian. MTV wspomniało o nas na swoim fanpage’u, a dziennikarka tejże stacji napisała o nas bardzo przyjemny artykuł. To dało nam sygnał, że może w tej muzyce możemy jeszcze chcieć czegoś więcej, wyjść gdzieś dalej. I w sumie pracujemy nad tym, aby pojawiać się poza Polską.

Jeszcze wrócę na chwilę do Justyny – ja dopiero wtedy, na Open’erze zrozumiałem, że w tym projekcie chodzi bardziej o muzykę niż o sam wokal. I Was, jako błędnie interpretowane trio. W momentach, kiedy niepotrzebny był wokal, a Wy odgrywaliście instrumentale, Justyna schodziła ze sceny. To było zamierzone?

Łukasz: My od początku pozycjonowaliśmy się jako duet, bo nie wiedzieliśmy na ile Justyna może zaangażować się w projekt. Ale też zależało nam na tym, aby to było kojarzone jako duet producencki. Grając koncerty z Justyną ona schodzi ze sceny, abyśmy mieli swój czas na instrumentale.

Wojtek: W sumie co miałaby robić wtedy na scenie?

Łukasz: Fajnie tańczy!

Wojtek: Racja! Ale to są też takie momenty, kiedy staramy się zapełnić całą uwagę słuchacza muzyką i poprowadzić ciekawą narrację. Dostajemy też dużo pozytywnych komentarzy, że w takich właśnie momentach fajnie się nas słucha.

Łukasz: W tego rodzaju muzyce fajne jest też to, że gdy nie ma wokalu jest więcej energii na muzykę. Można zagrać głośniej, jest więcej dźwięku, bo wokal musi mieć miejsce w paśmie, aby się przebić.

Wojtek: Ale my lubimy te momenty, kiedy zostajemy sami. Możemy się ze sobą komunikować, prowadzić ze sobą grę na żywo. Dzisiaj nawet mieliśmy okazję zagrać materiał, również piosenkowy, sami.

Łukasz: Dzięki Wrocław na zaśpiewanie „Przyjmij Brak” – poczuliśmy się jak Budka Suflera! <śmiech>

Zauważyłem, że Wy bardzo emocjonalnie podchodzicie do promocji i opowiadania o tym projekcie.

Wojtek: Ten projekt stał się w pewnym sensie dla nas całym życiem. Zaczynaliśmy go dla zabawy i przyjemności, mieliśmy swoje życia zawodowe, również z muzyką związane.

To znaczy, że rzuciliście Wasze dotychczasowe zajęcia?

Wojtek: W pewnym momencie, po paru miesiącach działalności Rys, kiedy zaczęło się robić o projekcie głośno musieliśmy odpuścić inne rzeczy. Musielibyśmy zarówno nasz projekt jak i rzeczy pozaprojektowe realizować na pół gwizdka.

Łukasz: Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Uwierzyliśmy w ten projekt i to się póki co nam odwdzięcza.

Wojtek: Dalej oczywiście robimy inne projekty, ale Rysy są dla nas najważniejsze.

Rozumiem, że Ty przez długi czas byłeś związany z ASP.

Wojtek: Studiowałem na Akademii. Staram się plastycznie rozwijać, to jest moja pasja. Ale przez ostatnie lata tworzyłem dużo muzyki do komercyjnych projektów – filmów, animacji, zajmowałem się designem. Zawsze kręciło się to wokół muzyki, ale dopiero projekt Rysy spiął wszystkie moje zainteresowania w całość.

Ale Ty się okładką chyba nie zajmowałeś.

Wojtek: Nie, mój kolega z Akademii. Skończyłem rzeźbę, lubię rysować, ale obaj wyznajemy taką zasadę, że jeżeli ktoś może zrobić coś lepiej, to my mu chcemy zaufać. Tak samo jak nie wtrącamy się w pisanie tekstów i wokale, tak nie wtrącamy się w to, co robi dla nas nasz grafik. Oczywiście na początku dobieramy współpracowników pod kątem naszej filozofii tworzenia. Wiemy, że to są ludzie, z którymi chcemy pracować. A potem – wolna ręka.

Filip Blank / Open’er Festival

Łukasz: To jest fajne, że my stworzyliśmy metodę na działanie Rys na wielu płaszczyznach. My wiemy dokładnie czego chcemy. Ale chcemy też dać wolną rękę kreatywnym ludziom, aby nas zaskoczyli. W taki sam sposób tworzymy muzykę. Chcemy aby to, co wyjdzie z naszego wspólnego działania zaskoczyło również nas. Nie interesują nas planowania i rzeczy, które możemy przewidzieć.

Wojtek: Nie chcemy też być od wszystkiego. Mamy pomysł na siebie i na współpracę z innymi ludźmi. Dlatego im zaufaliśmy.

Może trochę od złej strony zapytam. Próbuję sobie ułożyć wydarzenia chronologicznie i dojść do momentu kiedy powstały Rysy. Pamiętam, że Ty, Łukasz, w pewnym momencie pracowałeś jako Sonar Soul z Justyną Święs. Powstał „The Dive”, ale wtedy jeszcze nie było Rys?

Łukasz: Nie było. „The Dive” powstał na moją EPkę. Wtedy zapraszałem różnych wokalistów do współpracy. Justyna bardzo mi podpasowała, ale Wojtek odkrył ją równolegle. Mamy bardzo bliskie poczucie estetyki. Podobają nam się te same rzeczy.

Wojtek: Ale również zaskakujemy się. W każdym razie Łukasz miał już ten kontakt z Justyną. Gdy zatem padło hasło: „Zaprośmy Justynę!” – decyzja była oczywista.

Łukasz: I tutaj mieliśmy sto procent zgodności.

Wojtek: A jeśli chodzi o Rysy, to powstały one głęboką zimą – przełom listopada/grudnia. Wtedy wpadliśmy na pomysł, aby razem porobić muzykę. Jak dwóch starych wygów, którzy znają się od 10 lat.

Łukasz: Chcieliśmy się trochę wyżyć na tej muzyce – bez planowania. Udało się dzięki temu wydobyć pewną świeżość.

Wspominaliście o wokalach, które dobieracie do kawałków. Jest Natalia, Justyna, Baasch…

Łukasz: Piotr Zioła…

Powiedzieliście, że w przypadku Natalii podesłaliście kilka kawałków do wyboru. Wysyłacie im kompozycje, oni do którychś z nich się dogrywają, a to co zostanie pozostaje instrumentalem?

Wojtek: To jest cały proces. Ale nie wysyłamy gotowych rzeczy, aby ktoś się dograł. W ogóle w rysach nie ma dogrywania. My wysyłamy szkice, a faktycznie, mamy ich dużo. Gdy zostanie zaproponowany wokal, wówczas ten szkic się nadbudowuje.

Łukasz: To jest fajne, że jesteśmy w tym czujni. I niczego z góry nie zakładamy. Tak samo było z Justyną. Była masa numerów, ona nagrała swój wokal, a my następnie od nowa przewracaliśmy te numery do góry nogami na podstawie jej interpretacji. Więc nie zakładamy z góry. Chcemy być otwarci na to, co się dzieje w muzyce. Aby to muzyka bardziej nas prowadziła.

Wojtek: W zasadzie cały ten album był takim procesem. Kolejnymi szczeblami, na które utwory wchodziły. Na początku były niekiedy mrocznymi kawałkami techno. Potem, gdy doszedł wokal okazało się, że zaczęła się robić z niego piosenka.

Łukasz: I kilkukrotnie powracaliśmy do wielu numerów poprawiając bit, aranż. Każdy z tych utworów miał prawdopodobnie 4 życia zanim się znalazł na płycie. A tak naprawdę zrobiliśmy dwie płyty, a wybraliśmy materiał na jedną.

Czyli pozostały odrzuty, z których coś jeszcze powstanie?

Łukasz: Dzisiaj zagraliśmy nawet dwa odrzucone utwory. Korzystamy z tego. Większość rzeczy odstawiliśmy, bo stwierdziliśmy, że Rysy w nieco inną stronę się skierowały. Po prostu nie siedzą w stylistyce, która z biegiem czasu u nas wyrosła. Ale do niektórych rzeczy wracamy.

Wojtek: Cały album był konceptem i miał być całością spójną. Stąd niektóre utwory się na niego nie załapały. To nie znaczy, że były gorsze.

Łukasz: Jeszcze nie znaliśmy tego brzmienia. Nie mieliśmy klucza na samym początku.

Wojtek: Woleliśmy zrobić mniej i ten album faktycznie jest dosyć krótki. Ale żeby to były dokładnie takie rzeczy jakie chcemy, w takiej kolejności jak chcemy i były pewną opowiedzianą historią. W ogóle mamy dość „perfekcjonistyczną” filozofię. Jak coś nie spełnia wysokiego kryterium, to niestety…

Łukasz: To jest też zaletą pracy w duecie – zawsze jest ten drugi, który potrafi spojrzeć z dystansem na to, co robi ten pierwszy. Jak się jest samemu w tym, to można się trochę pogubić.

A ja się z kolei cieszę, że „The Fib” powstał bez wokalu, bo on się broni sam. Na początku się zastanawiałem dlaczego do singla „Przyjmij Brak”, który brzmi komercyjnie, ale świetnie, nie powstał teledysk. A po pewnym czasie wyszedł teledysk… Ale do „The Fib”.

Wojtek: No właśnie! To a propos tego co mówiłem wcześniej, że mamy wysoki rygor. Powstał teledysk do „Przyjmij Brak”.

Właśnie, wydawało mi się, że wy wypuściliście kiedyś informację, że pojawi się lada moment teledysk do tego utworu. Czekałem, a go nie ma. A ujawniliście nawet jeden kadr z tego klipu.

Wojtek: To była bardzo ciężka decyzja. Na chwilę przed premierą zdecydowaliśmy, że jednak go nie wypuściliśmy.

Łukasz: Taki chwyt marketingowy: „Przyjmij Brak”… I go nie ma. <śmiech>

Wojtek: Szczęśliwie się zatem złożyło. <śmiech>

Co zatem było w tym teledysku?

Filip Blank / Open’er Festival

Wojtek: Po prostu coś nie zadziałało na etapie nagrywania.

Łukasz: Było trochę mało czasu. Nie mogliśmy też umieścić klipu w sieci w określonym czasie z powodu obostrzeń wytwórni, do których należą artyści.

Wojtek: Kwestia kontraktów. Każde wytwórnie mają plany odnośnie swoich wykonawców. I gdyby było więcej czasu, wówczas teledysk doszedłby do skutku. A został zrobiony dosyć szybko, był z fajnym konceptem, ale końcowo…

Łukasz: …uznaliśmy, że nie spełnia naszych wymagań jakościowych.

Wojtek: A równolegle powstawał klip do „The Fib”, gdzie Filip Załuska zniszczył nas totalnie tym co stworzył.

No dobra, ostatni raz pociągnę za język – co było w „Przyjmij Brak” konkretnie?

Łukasz: Tam też chcieliśmy osiągnąć pewien efekt wizualny.

Wojtek: Na pewno technologia tutaj odegrała dużą rolę.

Łukasz: Podobnie w „The Fib”. Tam to super zadziałało i też to był eksperyment. Nie było wiadomo czy to się uda. Autor teledysku stwierdził, że nie widział wcześniej czegoś podobnego. Jest pomysł, robi próby, ale również nie był przekonany czy to wyjdzie. Podobnie w przypadku „Przyjmij Brak”. Też jest tam eksperyment, jednak w tym przypadku nie do końca wyszedł.

Wojtek: Wyszłoby coś, ale my nie jesteśmy nastawieni na wypuszczanie „czegoś”.

Przy numerach właśnie typu „The Fib” występują pewne poszatkowane wokale. Wówczas autor wokalu bywa nieznany. U Was kto się tam pojawia?

Wojtek: Fragmentarycznie też to jest Justyna. Wokali nagranych mamy dużo, więc korzystamy z nich i gramy z nich melodie. Są różne zbierane przez nas próbki wokalne, które wplatamy w siatkę melodyczną.

Łukasz: W każdym razie nie zawsze jesteśmy w stanie powiedzieć skąd oryginalnie są te dźwięki. Jest to tak przetworzone, że powstaje z tego absolutnie nowa jakość.

Wojtek: To jest akurat obecnie bardzo częsty zabieg w muzyce elektronicznej, gdzie sampluje się wokale i tworzy z nich materię muzyczną.

A dalsze rzeczy, nad którymi pracujecie?

Łukasz: Chcielibyśmy zrobić klip do „Cold Inside”. Bardzo lubimy ten utwór z Baaschem. Planujemy skończyć albo zrobić od nowa utwór „Przyjmij Brak” – kiedy będzie na to czas. I pracujemy nad EPką z Natalią, o której wspominaliśmy wcześniej…

Wojtek: I może jeszcze z pewnym tajemniczym gościem. I póki co skupiamy się na koncertach, aby trochę odpocząć od studia i bardziej wyjść z muzyką do ludzi. Trochę chcemy też spełnić jedno ze swoich marzeń, aby z muzyką jeździć i ją grać. Sprawia nam to ogromną radość.

A są daty odnośnie wydania nowej EPki?

Wojtek: Chcielibyśmy ją wypuścić do świąt – to jest czas, kiedy jeszcze ludzie mają uwagę. A później są święta, sylwester i wszystko się wywraca na nowo. Nowy rok, nowe rozdanie, a my chcielibyśmy w tegorocznym rozdaniu jeszcze jedną rzecz dopowiedzieć tą EPką.

Na zupełny koniec pytanie czy nie boicie się, że tworząc swoje kawałki z wokalami uwiązujecie się z danymi wokalistami? Musicie je zawsze wozić ze sobą, chociaż… Dzisiaj udało się bez nich.

Wojtek: Dlatego tych wokalistów dobieramy więcej, aby rozproszyć uwagę. Nie możemy z nimi wszystkimi jeździć. Oni mają swoje bardzo nośne projekty, które są dla nich najważniejsze.

Łukasz: Ale mieliśmy okazję grać tylko z Justyną, tylko z Baaschem, a nawet mieć wszystkich wokalistów naraz. I to jest fajne doświadczenie – coś się dzieje i nie popadamy w rutynę.

Wojtek: Każdy koncert jest zupełnie inny dzięki temu.

W takim razie czuję, że kolejny koncert we Wrocławiu będzie kompletnie inny od tego, co zobaczyliśmy dzisiaj.

Łukasz: A my nie możemy doczekać się kolejnej wizyty we Wrocławiu po dzisiejszym koncercie.

Wojtek: Naprawdę!

Rozmawiał Łukasz Sidorkiewicz
Wywiad został wyemitowany w Radiu LUZ, dn. 20.10.2015

TAGIalternativeelectro-popelectronickoncertpolskapopwywiad PODZIEL SIĘ Facebook Twitter tweet !function(d,s,id){var js,fjs=d.getElementsByTagName(s)[0];if(!d.getElementById(id)){js=d.createElement(s);js.id=id;js.src="//platform.twitter.com/widgets.js";fjs.parentNode.insertBefore(js,fjs);}}(document,"script","twitter-wjs"); Poprzedni artykułNowy singiel Miike Snow! Wracają po 3 latach!Następny artykułNowy singiel: BANKS – „Better” Łukasz Sidorkiewiczhttp://www.rgltr.pl
  • B.

    są fantastyczni! :)