PODZIEL SIĘ

Kiedy w zeszłym roku Agnieszka Ejsymont przywiozła z nimi wywiad przeprowadzony przy okazji festiwalu Colours of Ostrava mówiła o nich jako o młodym zespole, którego na pewno jeszcze nikt nie zna. Nie minął nawet rok, a przyjechali do Polski na serię wyprzedanych koncertów. Również we Wrocławiu islandzki kwartet Vök przekonał się, że ma mnóstwo fanów, a to jeszcze przed wydaniem debiutanckiego albumu! Po wyczerpującym koncercie miałem okazję rozmawiać z Margrét Rán i Ólafurem Alexandrem. Wyglądali na zmęczonych i mieli do tego pełne prawo. Wszystko bowiem w ich przypadku idzie bardzo szybko. Powstali w 2013 roku i już po chwili przyjeżdżają na serię wyprzedanych koncertów w odległej od Islandii Polski. Niebywały sukces.

Margret: Bardzo dziękujemy.

Olafur: Sami jesteśmy pod wrażeniem i jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Nie spodziewaliśmy się, że będziemy mieli tyle wyprzedanych koncertów. Przyszło mnóstwo ludzi.

W reszcie Europy i na Islandii też tak jest? Wasze koncerty tam też są wyprzedane?

Olafur: Nie, choć ludzie są nami zainteresowani. Ale nie mieliśmy tylu wyprzedanych koncertów pod rząd. Jak dotąd trasa idzie nam bardzo dobrze, sporo osób przychodzi na nasze koncerty.

Margret: To jest bardzo zaskakujące, bo jest wszędzie prawie pełno. Przynajmniej jak dotąd.

Więc jak myślicie – co takiego się wydarzyło, że ludzie zaczęli tak bardzo pożądać waszych koncertów?

Margret: Myślę, że pomógł Halfway Festival.

Olafur: Dokładnie, przyjechaliśmy do Polskie w zeszłym roku i zagraliśmy na festiwalu Halfway w Białymstoku. Mieliśmy niesamowite przyjęcie. Nigdy wcześniej nie zagraliśmy takiego koncertu. To była najlepsza publiczność jaką do tej pory mieliśmy.

Margret: Zagraliśmy dwa bisy.

Olafur: Poza tym w zeszłym roku wydaliśmy naszą nową epkę. Bardzo dużo w zeszłym roku pracowaliśmy, graliśmy na imprezach showcase’owych. Spotkaliśmy wielu ludzi z branży, promotorów. To wszystko doprowadziło nas do tego, co mamy teraz.

Margret: Ciężka praca się zwraca.

Vök by Rogier Boogaard
Vök by Rogier Boogaard

Macie nowy singiel, Waiting. To znaczy, że możemy oczekiwać czegoś większego?

Olafur: Tak, zdecydowanie. Możesz oczekiwać. Po tej trasie wracamy do domu i zaczynamy nagrywać, zamykamy się w studiu. Mamy nadzieję, że album będzie gotowy przed końcem roku. Nic nie obiecujemy, tylko na to liczymy.

Margret: Październik, to jest nasz deadline. Tego byśmy chcieli.

Nagraliście więc Waiting i doszliście do wniosku, że to taka dobra piosenka, że musicie ją jak najszybciej wydać?

Olafur: Mniej więcej tak. Minął roku od naszego ostatniego wydawnictwa, ta piosenka była gotowa więc zdecydowaliśmy się ją wydać. Przygotowaliśmy też teledysk. Powinien być już dostępny.

Epki wydaliście dla islandzkiej wytwórni. Rozmawiacie może z kimś większym, z kimś ogólnoświatowym?

Margret: W tym momencie nasza jedyna wytwórni jest z Islandii.

Olafur: Nasz menadżer rozmawia z wieloma wytwórniami, ale nie ma jeszcze żadnych konkretów.

Nie macie zatem ciśnienia żeby podpisać kontrakt z jakimś majorsem?

Margret: Oczywiście byłoby nam prościej gdybyśmy mieli kontrakt z wielką wytwórnią. Ale chcielibyśmy też zachować naszą muzykę tak długo jak to będzie możliwe.

Olafur: Było tyle zespołów, mniejszych i większych, które zostały oszukane przez wytwórnie. My chcielibyśmy tego uniknąć. Czekamy na odpowiednią ofertę. Jeśli taka przyjdzie to na pewno ją przyjmiemy. Taka się jeszcze nie pojawiła.

Kiedy macie kontakt z wytwórniami, również z waszą na Islandii to czy ktokolwiek naciska na was żebyście nagrywali po islandzku?

Margret: Nie, to zdecydowanie nasza decyzja.

Olafur: Nikt nie ma kontroli nad tym co robimy.

Margret: Kochamy język islandzki, ale chcemy też śpiewać po angielsku. Wtedy więcej osób może się poczuć związanych z naszymi piosenkami.

Na nowym albumie również nagracie coś po islandzku?

Margret: Być może jedną piosenkę. Myślimy nad tym, bo to lubimy.

Islandzki was wyróżnia, tak samo jak saksofon. To co podobało mi się dzisiejszego wieczora to to, że saksofon nie pojawia się w każdej piosence, nie ma więc przesytu.

Olafur: Kiedy gra saksofon to staje się dominujący. Więc staramy się jak możemy, żeby nie korzystać z niego zbyt często. Kochamy go, ale nie może pojawiać się w każdej piosence, bo wtedy ludzie byliby nim zmęczeni. Staramy się utrzymać balans.

Saksofon ma bardzo oryginalny dźwięk. Jest jeszcze jakiś instrument którego chcielibyście użyć?

Margret: Uwielbiam brzmienie harfy.

Olafur: Ale na pewno nie dodamy żadnego instrumentu na stałe, może tylko więcej klawiszów. Kiedy jesteś w studiu to fajnie jest móc się bawić różnymi instrumentami. Próbować wkomponować je w piosenkę albo zrobić z nich sample. Ale nie chcemy niczego na stałe. Przynajmniej nie teraz.

Zaczynaliście przecież jako duet, rozrastaliście się i teraz jesteście kwartetem. Nic się w tej materii nie zmieni?

Margret: Nie, podoba nam się tak jak jest.

Olafur: Jest dobra chemia pomiędzy naszą czwórką. Nasz perkusista Einar daje z siebie dużo na koncertach. Kiedy graliśmy we trójkę i wcześniej jako duet Margret i Andri to nasze występy nie przypominały prawdziwego koncertu.

Margret: Musisz być jak Gus Gus, żeby oprzeć swój występ na beacie.

Olafur: Mamy dużo elektroniki, ale nie jesteśmy wystarczająco techno. Dlatego uwielbiamy grać z żywą perkusją. Nawet jeśli to jest mały zestaw uzupełniony samplami. To wszystko zmienia. Nasz występ bez Einara byłby beznadziejny.

Jest więc coś złego w Gus Gus?

Margret: NIE! Oni tylko mogą grać elektronicznie i to działa. Całkowicie działa.

Olafur: Kochamy Gus Gus. Pracowaliśmy z Biggi Veira z Gus Gus.

Margret: Zmiksował nasza epkę Circles.

Olafur: My nie jesteśmy tak bardzo elektroniczni, tak blisko techno.

Pytam, bo rozmawiałem z kilkoma islandzkimi zespołami i żadne nie powiedziały nigdy złego słowa na temat innego islandzkiego artysty. Tak jakby to była wielka muzyczna rodzina.

Margret: To jest jak społeczność.

Olafur: Muzyczna społeczność i muzyczna scena na Islandii jest bardzo przyjaznym i zdrowym środowiskiem. Nie ma rywalizacji, nikt o nikim źle nie mówi. Każdy chce pomagać. Przez to pojawia się wiele kolaboracji. Jeśli byłbyś kolesiem, który źle mówi o innych to środowisko by cię wykluczyło. Nikt nie chciałby z tobą pracować. Uważaliby cię za dupka. Oczywiście pojawia się rywalizacja, ale taka zdrowa. Nie taka w której musisz mówić złe rzeczy o innych artystach.

Margret: To mała społeczność i wiedziałbyś jeśli ktoś powiedziałby o tobie coś złego.

Razem z moimi przyjaciółmi chcielibyśmy pojechać w tym roku na Islandię. Głównym punktem każdej wycieczki jest dla nas jakiś koncert albo festiwal, przy tej okazji też chcielibyśmy coś zaliczyć. Czy jest coś, co moglibyście polecić?

Margret: Myślę, że powinniście pojechać Secret Solstice Festival.

Olafur: W tym roku grają tam Radiohead. Niedawno ogłosili, że dodali kolejny dzień, w tym roku impreza trwa więc cztery dni.

Margret: Line up jest perfekcyjny.

Olafur: Możesz na nim doświadczyć prawdziwego lata na Islandii. Dzień trwa 24 godziny na dobę. To coś, co zdecydowanie powinieneś sprawdzić. Poza tym Iceland Airwaves. To najlepszy tydzień w roku dla całej islandzkiej sceny. Wszyscy tam grają, pojawia się mnóstwo ludzi.

Margret: One zdecydowanie są najlepsze, Secret Solstice i Airwaves.

To dwa nad którymi się zastanawiamy. Ale myślicie, że wycieczka na Islandię w listopadzie to dobry pomysł?

Olafur: Będzie zdecydowanie zimno.

Margret: Będzie zimno, ale teraz tutaj też jest zimno.

Olafur: To są dwie kompletnie różne rzeczy. Secret Solstice przypomina normalny letni festiwal. Wszystko dzieje się w jednym miejscu, możesz łatwo dojść od sceny do sceny.

Margret: Nie jest czymś wyjątkowym dla Islandii.

Olafur: Airwaves za to dzieje się w centrum miasta, a Secret Solstice na obrzeżach na stadionie sportowym. Przestrzenią na Airwaves jest kompleks Harpa, gdzie są cztery sale koncertowe, reszta koncertów odbywa się w mniejszych klubach w centrum Reykjaviku do których zawsze są kolejki. Ale nikt się tym nie przejmuje, bo klimat w Reykjaviku w tym czasie jest niesamowity. Jest ogromna ilość świetnej muzyki, którą trzeba sprawdzić. Uwielbiamy oba te festiwale. Oba bym polecił.

Rozmawiał: Piotr Machała